Niesamowite! Ta stewardessa przeżyła upadek z 10 kilometrów

W Księdze Rekordów Guinnessa jej nazwisko widnieje pod hasłem: „osoba, która przeżyła upadek z najwyższej wysokości bez spadochronu”. Mowa o Vesnie Vulović – serbskiej stewardessie, której na początku lat 70 XX w. udało się przetrwać katastrofę lotniczą. Jej wynik to… 10160 metrów.

Do zdarzenia doszło 26 stycznia 1972 r. nad terytorium Czechosłowacji. Tego dnia samolot McDonnell Douglas DC-9 jugosłowiańskich linii lecący z Kopenhagi do Belgradu rozleciał się na dwie części. Powodem katastrofy była bomba umieszczona przez nieznanego sprawcę w luku bagażowym.

Zginęło wówczas 27 osób – 23 pasażerów i 4 członków załogi. Co ciekawe, Vesna Vulović, która jako jedyna przeżyła katastrofę, znalazła się w samolocie przez przypadek.

Przed wypadkiem latałam tylko osiem miesięcy. Nie miałam nawet jeszcze stałej umowy. Co więcej, w ogóle nie powinno być mnie w tym samolocie. Inna Vesna miała lecieć, ale doszło do pomyłki w kadrach i to ja poleciałam. Nie wiedząc co mnie czeka, byłam bardzo szczęśliwa, bo po raz pierwszy odwiedziłam Danię. Marzyłam, żeby móc spać w hotelu Sheraton w Kopenhadze i tak się stało

– wspominała stewardessa po latach.

Jedyna ocalała

Samolot runął o ziemię niecałą godzinę od startu. Spadające szczątki zauważył  Bruno Honke – niemiecki żołnierz, który podczas II wojny światowej służył w Wehrmachcie jako sanitariusz. To on usłyszał krzyki ciężko rannej Vulović i udzielił jej pierwszej pomocy.

Stewardessa została przewieziona w ciężkim stanie do szpitala w Pradze. Stwierdzono u niej pęknięcia czaszki, trzy złamane kręgi i złamania obu nóg. Przez ponad miesiąc Serbka znajdowała się w śpiączce, z której wyszła 12 marca 1972 r.

Przez jakiś czas była sparaliżowana od pasa w dół, ale dzięki rehabilitacji odzyskała sprawność. Wróciła do pracy w liniach lotniczych, ale odtąd zajmowała się tylko pracami biurowymi. Jak wspominała, chciała wrócić do latania, lecz przełożeni uznali, że jej obecność na pokładzie samolotu przypominałaby niepotrzebnie pasażerom o katastrofie z 1972 r.

Zagadkowy zamach

Sprawcy zamachu, który udało się przeżyć Vesnie Vulović, do dziś nie są jednoznacznie potwierdzeni. Podejrzewa się, że za podłożeniem bomby stały osoby powiązane z działającymi od lat 50. chorwackimi organizacjami emigracyjnymi. Jak wspominała sama Vulović:

Pamiętam, że zwróciłam uwagę na jednego z wysiadających pasażerów. Wydawał się być bardzo zdenerwowany. Koledzy też go zauważyli. Myślę, że to on podłożył bombę .

O zamach podejrzewano konkretnie dwie organizacje zawiązane przez liderów ugrupowania ustaszy (jego członkowie współpracowali w czasie II wojny światowej z III Rzeszą): Chorwacki Opór Narodowy założony przez byłego komendanta chorwackich obozów koncentracyjnych, gen. Vjeskoslava Luburicia oraz Chorwacki Ruch Wyzwoleńczy, którego założycielem był ścigany za zbrodnie wojenne Ante Pavelić.

Grupa Luburicia przypisywała sobie zresztą serię innych działań terrorystycznych.  W latach 60. i 70. osoby powiązane z ustaszami zorganizowały kilkanaście zamachów na polityków jugosłowiańskich, co tłumaczyli jako „walkę z komunizmem”.

Cud czy zwykłe szczęście? 

Co się tyczy ocalałej Vulović, do dziś nie wyjaśniono do końca w jaki sposób udało jej się przeżyć upadek z 10 km. Sama stewardessa mówiła:

Nikt nie wie dlaczego przeżyłam. Jeden lekarz powiedział, że uratowało mnie niskie ciśnienie krwi. Tak po prawdzie to z tego powodu w ogóle nie powinnam dostać pracy stewardessy, ale przed komisją lekarską wypiłam dużo kawy. Podczas wypadku podobno straciłam szybko przytomność po dekompresji, a potem moje serce nie pękło

Specjaliści uważają, że pomogło jej jednak coś jeszcze. Wózek z jedzeniem przygniótł ją do ściany rozerwanego kokpitu, przez co nie mogła się ruszyć. Wrak, w którym się znalazła, opadał natomiast dość powoli, gdyż nadał były podczepione do niego skrzydła stawiające duży opór powietrzu. Dodatkowo kadłub uderzył w zbocze pokryte śniegiem.

Kilka lat po tym zdarzeniu, w 1985 r., Vulovic odebrała nagrodę Księgi Rekordów Guinnessa, którą wręczył jej jeden z Beatlesów – sir Paul McCartney.

Komentarze