„Oszustwo na Australię”. Sprawdź, gdzie przelewasz pieniądze
W internecie nie jest trudno natknąć się na jakiegoś człowieka, który będzie chciał wyłudzić od nas nasz pieniądze czy dane. Niewiarygodne jest jednak to, że ktokolwiek może chcieć się wzbogacić kosztem tragedii, która rozgrywa się właśnie na drugim końcu świata. Jak wygląda “oszustwo na Australię”?
Oszustów niestety nie brakuje – szczególnie w sieci. Sprawę z tego powinien sobie zdawać każdy, kto ma dostęp do internetu i z niego korzysta. Zwłaszcza, kiedy w ten sposób dokonuje również płatności czy przelewa pieniądze na cele charytatywne, biorąc udział w różnego rodzaju zbiórkach. W sieci znaleźć możemy kilka większych portali, gdzie każdy może założyć zbiórkę, określając cel i minimalny próg pieniężny, jaki miałaby ona osiągnąć. Nie wszystkie jednak wymagają potwierdzenia, że osoba, która podaje się za inicjatora zbiórki faktycznie ma do tego podstawy. I tak np. jeśli środki ze zbiórki mają zostać przeznaczone na rehabilitację, administracja portalu zwraca się z prośbą do organizatora o przedstawienie odpowiednich dokumentów potwierdzających tę sytuację. Pominięcie tego etapu otwiera drzwi osobom, które mają nie do końca uczciwe zamiary. W ten sposób powstała nowa metoda wyłudzania pieniędzy – “oszustwo na Australię”.
Jedną z pierwszych osób, które zwróciły uwagę na ten proceder był… lekarz, Dawid Ciemięga. Sam dwa lata temu odwiedził ten kraj, ma tam wielu znajomych i z tego powodu ta sprawa jest mu bliska. Na jednym ze swoich facebookowych profili opisał cały mechanizm, a w ramach dowodów zamieścił screeny ze zbiórki i odpowiedzi australijskiej fundacji, która rzekomo miała być jej beneficjentem.
Czytaj także: „TVPiS jest do kitu”. Partie opozycyjne dla TVP nie mają znaczenia
Ogromna tragedia pretekstem do wyłudzenia pieniędzy
Zbiórka, o której pisał Dawid Ciemięga założona została na portalu pomagam.pl. W jej opisie mogliśmy przeczytać, że “Inicjatorem zbierania Funduszy jest organizacja Port Macquaire Koala Hospital”. Organizatorem jest już jednak osoba prywatna. Z informacji przytoczonych przez lek. Dawida Ciemięgę możemy się dowiedzieć, że wspomniana placówka poinformowała jakiś czas wcześniej o zgromadzeniu wystarczającej ilości funduszy. Natomiast jeśli chodzi o pieniądze zgromadzone na pomagam.pl, w świetle polskiego prawa należą one do… organizatora, więc nawet w przypadku zagarnięcia środków na prywatne konto – nikt nie może nic z tym zrobić.
Ten sam Port Macquarie Koala Hospital wydał oficjalne ostrzeżenie (dowód na screenie), że ludzie wykorzystują dramat Australii i zakładają nieuczciwe zbiórki, aby kraść pieniądze.
Otrzymałem dziś informacje z Australii od znajomych zajmujących się tam dziką przyrodą, że nikt nie słyszał, aby jakakolwiek organizacja prosiła o zbiórki w Polsce. Z całą pewnością nie proszono o zbiórki na inne konta niż oficjalne tych fundacji. Organizacje w Australii jeśli już proszą o wpłaty, to na ich oficjalne konta, nie na konta fundacji w Polsce, Ukrainie, Kenii, czy konta prywatnych osób, tylko na ich australijskie konta fundacyjne.
Czytaj także: Iran: antyrządowe manifestacje. Brytyjski ambasador zatrzymany przez policję
Warto zatem zwrócić uwagę na to, jak wygląda zbiórka, na którą chcemy przekazać pieniądze. Zwłaszcza czy jest ona zweryfikowana przez administrację. W innym przypadku nasze przekazane w dobrej wierze pieniądze mogą zasilić prywatne konto. “Jednak mam wątpliwości, kiedy ludzie bez żadnych weryfikacji i zobowiązań, piszą, że jak im damy pół miliona, to oddadzą to komuś obcemu” – pisze w swoim poście lek. Dawid Ciemięga. Trudno się z tym nie zgodzić.