Wbrew międzynarodowym oczekiwaniom deeskalacji napięć, izraelski minister obrony ogłosił, że Tel Awiw nie prowadzi żadnych rozmów z Teheranem w sprawie rozwiązania obecnego kryzysu. Wręcz przeciwnie – Izrael zapowiada intensyfikację działań militarnych, deklarując gotowość do uderzenia na „bardzo ważne cele” w irańskiej stolicy oraz próbę „zwrócenia uwagi świata” na potencjalne zagrożenie, jakie niosą irańskie obiekty nuklearne.
Brak dialogu i groźby eskalacji
Deklaracja ministra obrony Izraela to nie tylko sygnał twardego kursu, ale też komunikat o braku woli do dyplomatycznego rozwiązania konfliktu. – Nie prowadzimy żadnych rozmów z Iranem – oświadczył, dodając, że zamiast dialogu, Izrael zamierza działać „zdecydowanie i precyzyjnie”. Planowane uderzenia mają objąć cele o strategicznym znaczeniu, co w języku dyplomacji oznacza nic innego jak eskalację konfliktu do nowego poziomu.
Cień nad Teheranem
Według dostępnych informacji, izraelski wywiad wskazał szereg celów w Teheranie, które mogą być powiązane z irańskim programem jądrowym. Oficjalnie Teheran utrzymuje, że jego działania w tej sferze mają charakter wyłącznie cywilny, jednak zachodnie agencje wywiadowcze niejednokrotnie prezentowały analizy sugerujące zupełnie inne intencje. Izrael, który od lat buduje swoją strategię bezpieczeństwa wokół neutralizowania „egzystencjalnych zagrożeń”, nie zamierza czekać, aż zagrożenie stanie się faktem – taka narracja dominuje w komunikatach izraelskich władz.
Sygnał dla świata
Zapowiedź ataku to także próba wywarcia presji na wspólnotę międzynarodową. Władze Izraela zdają się mówić: skoro inni ignorują problem, my przypomnimy o nim siłą. W tym kontekście „zwrócenie uwagi świata” to nie tylko slogan, ale strategia polityczna. Otwiera ona także przestrzeń do reinterpretacji izraelskich działań w świetle prawa międzynarodowego – pytanie brzmi, czy prewencyjne uderzenia na irańskie instalacje będą mogły zostać uznane za akt samoobrony, czy też za nieproporcjonalny akt agresji.
Zagrożenie dla regionu
Choć Izrael i Iran pozostają w stanie głębokiej wrogości od dekad, to bieżąca sytuacja różni się od poprzednich napięć skalą możliwego odwetu. Iran dysponuje rozwiniętą siecią sojuszników i grup zbrojnych, m.in. w Libanie, Syrii, Iraku i Jemenie. W przypadku rzeczywistego uderzenia na cele w Teheranie, odpowiedź może być szybka i obejmować nie tylko izraelskie terytorium, ale też interesy Stanów Zjednoczonych i państw Zatoki Perskiej.
Rezonans międzynarodowy
Społeczność międzynarodowa milczy – przynajmniej oficjalnie. Brakuje jednoznacznych komunikatów ze strony ONZ czy NATO. Można się jednak spodziewać, że zapowiedzi izraelskiego rządu zostaną dokładnie przeanalizowane przez dyplomację europejską i amerykańską. Ich reakcja – bądź jej brak – będzie czytana nie tylko w Tel Awiwie i Teheranie, ale też w Moskwie i Pekinie.
Groźba spirali
W świecie, który jeszcze nie zdążył otrząsnąć się po pandemii, wojnie w Ukrainie i destabilizacji na Bliskim Wschodzie, kolejna odsłona zbrojnego konfliktu na linii Izrael–Iran może uruchomić trudną do zatrzymania spiralę. Bez dialogu, bez pośredników i bez woli zatrzymania się przed przepaścią – sytuacja ta staje się zapisem współczesnego kryzysu globalnego ładu, w którym prawo ustępuje sile, a dyplomacja kapitulacji.
Cezary Majewski

