Choć można by się spodziewać, że największe ataki na rząd Donalda Tuska będą płynąć z szeregów opozycji, to w rzeczywistości coraz częściej dochodzą one… z wnętrza koalicji. Coraz więcej głosów krytyki słychać od samych wyborców Koalicji Obywatelskiej, którzy mają poczucie rozczarowania i niedosytu.
Nie takiej reakcji się spodziewano
Jak podkreśla Michał Fedorowicz z think tanku Res Futura, coraz większa część elektoratu KO czuje się zawiedziona „miękkością” rządu, szczególnie w kwestii rozliczeń z poprzednią władzą. Zamiast zdecydowanego działania, wyborcy dostrzegają zachowawczość. Pojawienie się Karola Nawrockiego w Belwederze było dla wielu symbolicznym momentem – rząd ich zdaniem nie działa wystarczająco stanowczo.
Napięcia w koalicji i niezadowolenie „bańki KO”
Fedorowicz określa obecną sytuację mianem „buntu na pokładzie”. Chodzi o to, że to właśnie najwierniejsi wyborcy KO coraz częściej wyrażają swoje niezadowolenie z braku odważnych decyzji. Co więcej, te same osoby nie angażują się już tak mocno w promowanie sukcesów rządu – nie udostępniają treści, nie komentują, nie bronią decyzji Tuska w mediach społecznościowych. To oznacza, że pozytywny przekaz nie ma siły przebicia.
Problem z komunikacją
Choć rząd posiada rzecznika i kanały komunikacyjne, nie udaje się skutecznie dotrzeć do opinii publicznej. Eksperci wskazują, że winne są nie tylko algorytmy, ale też chłodne nastawienie odbiorców – nawet dobre wiadomości przestają wzbudzać emocje, gdy nie towarzyszy im poczucie, że „idzie zmiana”.
Groźba utraty poparcia?
Res Futura ostrzega: jeśli rząd nie zacznie działać bardziej zdecydowanie, może dojść do utraty poparcia ze strony własnego elektoratu. Granicą cierpliwości może być początek 2026 roku. Do tego czasu Tusk musi nie tylko skutecznie zarządzać, ale i przywrócić wiarę swoich wyborców w to, że realizuje to, co obiecał.

