W przeddzień ogłoszenia przez premiera Donalda Tuska nowego składu rządu po długo wyczekiwanej rekonstrukcji, głos zabrał Adrian Zandberg, współprzewodniczący partii Razem. W rozmowie z Polską Agencją Prasową nie zostawił na koalicji rządzącej suchej nitki, oceniając, że zmiany personalne nie rozwiążą problemów, które od półtora roku trawią obecny gabinet.
„To nie twarze, to brak realizacji obietnic”
Zandberg podkreślił, że źródłem społecznego rozczarowania nie są poszczególni ministrowie, lecz fakt, że rząd nie realizuje kluczowych punktów programu, na który obywatele głosowali jesienią 2023 roku. — „Problemy tego rządu nie są związane z tym, że jest w nim jedna czy druga ciągnąca go w dół twarz, tylko z tym, że nie realizuje obietnic wyborczych” — ocenił.
Wyliczył niezrealizowane reformy w ochronie zdrowia, brak wzrostu płac w sektorze budżetowym, a także zaniechania w kwestiach mieszkaniowych. — „Nie ma planu, żeby te obietnice zrealizować. A to oznacza jedno – polityczną odpowiedzialność ponosi Donald Tusk” — stwierdził wprost.
Spory kompetencyjne i symboliczne budżety
Polityk Razem odniósł się też do wewnętrznych napięć w rządzie, zwłaszcza tych dotyczących polityki mieszkaniowej. Zandberg przywołał przykład sporów między Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz a Tomaszem Lewandowskim, wskazując, że niezależnie od personaliów, kluczowy pozostaje brak realnych środków na budownictwo społeczne.
— „Mówimy o papierowych środkach zapisanych w ustawach, których i tak nie ma w budżecie. To nie są pieniądze, które można wydać” — mówił. Jego zdaniem nie da się rozwiązać kryzysu mieszkaniowego bez przeznaczenia na ten cel minimum 1% PKB. Tyle, zdaniem Razem, potrzeba, by zbudować sensowny system mieszkań dostępnych dla przeciętnych obywateli.
Krytyka PO i ostrzeżenie dla rządu
Poseł Razem nie szczędził słów krytyki pod adresem Platformy Obywatelskiej, która – jak stwierdził – ma „luźny stosunek do składanych obietnic”. Wyraził też obawy, że nowy prezydent Karol Nawrocki stanie się wygodną wymówką dla rządu, który przez ostatnie miesiące tłumaczył swoją bezczynność obecnością Andrzeja Dudy.
— „Nie chciałbym, żeby przez kolejne dwa lata prezydent Nawrocki był usprawiedliwieniem dla nieróbstwa po stronie rządu” — zaznaczył.
Aborcja, związki partnerskie i… pustka legislacyjna
W rozmowie pojawiły się również pytania o sprawy światopoglądowe. Zandberg zarzucił większości rządzącej brak odwagi w procedowaniu ustaw o związkach partnerskich czy liberalizacji prawa aborcyjnego. — „Nie było czego wetować, bo parlament nic nie uchwalił” — przypomniał.
W jego ocenie przyjmowanie z góry, że prezydent i tak zawetuje wszelkie progresywne ustawy, jest pretekstem do politycznej bierności. — „Jeśli parlament czegoś nie przyjmie, to prezydent nie ma czego wetować. Na razie konkretu ciągle nie ma” — mówił.
O sądach i o wyborach
Zandberg odniósł się też do kryzysu w sądownictwie, podkreślając, że bez zmian konstytucyjnych nie uda się naprawić systemu. Zaznaczył jednocześnie, że bardziej niż spory o „neosędziów” obywateli interesuje to, jak długo będą czekać na rozprawy i jak bardzo zawodzi codzienne funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości.
Na koniec przyznał, że Razem szykuje się do samodzielnego startu w kolejnych wyborach – bez względu na to, czy odbędą się one w konstytucyjnym terminie, czy wcześniej. — „Ta kampania już trwa. Jeździmy po Polsce, mamy ponad 11 tysięcy nowych zgłoszeń do partii” — powiedział. Podkreślił, że największy wzrost zainteresowania partią widać wśród młodszych wyborców rozczarowanych polaryzacją między Tuskiem a Kaczyńskim.
Czy więc rekonstrukcja rządu zmieni cokolwiek? W ocenie lidera Razem – raczej nie. Wymiana nazwisk bez zmiany kierunku, bez odwagi legislacyjnej i bez budżetowych decyzji jest tylko „pudrowaniem rzeczywistości”. A jak pokazała historia wielu poprzednich rekonstrukcji – samo malowanie nie czyni zrujnowanego domu zdatnym do zamieszkania.
źródło zdjęcia: https://www.youtube.com/watch?v=MDTLaSpfUoA&ab_channel=PolskaAgencjaPrasowa%2FPolishPressAgency
Anna Miller

