W atmosferze dalekiej od politycznego triumfalizmu Donald Tusk przedstawił nowych członków swojego rządu, jasno wyznaczając oczekiwania i granice odpowiedzialności. W słowach skierowanych zarówno do opinii publicznej, jak i samego prezydenta, premier podkreślił: „Tu nikt, panie prezydencie, nie przyszedł dla nagród”. Tym samym już na wstępie zdystansował się od narracji o personalnym rozdawnictwie, kierując uwagę ku zadaniom, nie zasługom.
Ministerialna służba, nie zaszczyt
Tusk nie silił się na eufemizmy: „Moi ministrowie, panie i panowie ministrowie, od pierwszego dnia, także nowi, dzisiaj, od dzisiaj, dobrze wiedzą, że w każdej chwili ich misja może zostać przerwana”. To zdanie – mocne w swej prostocie – stanowi deklarację polityczną i moralną. Służba publiczna ma być, wedle premiera, funkcją opartą na zaufaniu, a nie przywileju. Brak stabilności stanowiska jest tu nie zagrożeniem, lecz immanentną cechą urzędu sprawowanego w imieniu obywateli.
Nagroda? Bezpieczeństwo zwykłych ludzi
Choć trudno o uniknięcie patosu w takiej chwili, Tusk wybrał ton raczej refleksyjny niż pompatyczny. W miejsce pochwał dla lojalności politycznej czy skuteczności medialnej pojawiło się odniesienie do wartości uniwersalnych: „Każdy wiedział, że największą nagrodą jest bezpieczeństwo, satysfakcja, a czasami się udaje także szczęście, po prostu zwykłe szczęście zwykłych ludzi”. Premier zestawił w ten sposób abstrakcyjne cele władzy z konkretnym doświadczeniem obywateli – tych, którzy mierzą jakość polityki poziomem dostępu do lekarza, bezpieczeństwem na porodówce czy możliwością spokojnego życia.
Kobiety i bezpieczeństwo – znaczący akcent
Szczególne miejsce w wystąpieniu Tuska zajęła kwestia zdrowia kobiet. Odwołując się do działań jednej z nowych ministrów – prawdopodobnie Jolanty Sobierańskiej-Grendy – premier powiedział: „Dzisiaj polskie przyszłe matki czują się w szpitalach znacznie bezpieczniej. Tu też dziękuję pani minister, bo wiem, że to jest pani osobiście”. Wypowiedź ta może być odczytana jako odniesienie do trwającego sporu wokół praw reprodukcyjnych i standardów opieki okołoporodowej. Mimo „niemożności ustawowej”, jak zauważył premier, dokonuje się realna zmiana – i to w jednej z najbardziej wrażliwych sfer społecznych.
Nowi ministrowie, stary porządek?
Przemówienie Tuska – choć pozbawione konkretów kadrowych – można traktować jako próbę wyznaczenia nowego tonu polityki. Tonu, który nie skupia się na rytualnym świętowaniu rekonstrukcji, ale na redefinicji sensu sprawowania władzy. W kraju, gdzie cynizm wobec instytucji państwowych osiągnął poziomy rekordowe, takie wystąpienie może być uznane za gest symboliczny. Ale symbol ma też swoją wagę.
Czy rzeczywiście nowi ministrowie sprostają tej wysokiej poprzeczce – tego nie wiadomo. Ale sam fakt, że poprzeczka została postawiona tak jasno, może stanowić punkt zwrotny.
Cezary Majewski

