Podczas harcerskiego obozu w Wilczem (woj. wielkopolskie) doszło do dramatycznego zdarzenia. 15-letni Dominik, uczestnik obozu i uczeń świdnickiego liceum, utonął w nocy z 23 na 24 lipca podczas próby zdobycia sprawności. Chłopiec miał przepłynąć jezioro Ośno ubrany w pełny mundur harcerski i ciężkie buty. Niestety, nie wrócił na brzeg.
Nocna próba zakończona tragedią
Zadanie rozpoczęło się około północy. Dominik miał przepłynąć jezioro, rozpalić ognisko na drugim brzegu i wrócić wpław. Gdy zniknął pod wodą, obserwujący go z pomostu opiekun i ratownik WOPR nie byli w stanie zareagować na czas. Po kilku godzinach poszukiwań ciało chłopca odnaleźli nurkowie straży pożarnej – leżało 25 metrów od brzegu, na głębokości około dwóch metrów.
Zatrzymania i śledztwo
Policja i prokuratura badają okoliczności tragedii. Dwaj dorośli – opiekun i ratownik – zostali zatrzymani. Choć byli trzeźwi, już teraz wiadomo, że nie zachowali zasad bezpieczeństwa. Chłopiec powinien być asekurowany z wody, nie tylko obserwowany z pomostu. Na piątek zaplanowano sekcję zwłok, która ma pomóc ustalić dokładną przyczynę śmierci.
Kim był Dominik?
Dominik był niezwykle zdolnym uczniem klasy pierwszej II Liceum Ogólnokształcącego w Świdnicy. Szkoła wspomina go jako ambitnego, pełnego pasji młodego człowieka – brał udział w konkursach matematycznych, fizycznych, teologicznych. Miał ogromny potencjał, który rozwijał również w harcerstwie.
Reakcje po tragedii
Szkoła i środowisko harcerskie ogłosiły żałobę. Do obozu w Wilczem wysłano zespół psychologów i kontrolerów z kuratorium, aby zapewnić wsparcie młodzieży i sprawdzić, czy organizatorzy przestrzegali przepisów. Społeczność szkolna i harcerska pogrążyły się w żalu i zadają sobie pytania, czy tej tragedii można było uniknąć.

