Wypowiedź Szymona Hołowni o możliwym „zamachu stanu” odbiła się szerokim echem na polskiej scenie politycznej. Marszałek Sejmu, komentując napięcia wokół zaprzysiężenia prezydenta elekta Karola Nawrockiego, zasugerował w wywiadzie telewizyjnym, że otrzymywał sygnały mogące świadczyć o zagrożeniu dla konstytucyjnego porządku. Prezydent Andrzej Duda błyskawicznie zareagował na te słowa i zapowiedział rozmowę z Hołownią.
„Zamach stanu” — nie jako zarzut, ale sygnał niepokoju
Szymon Hołownia, pytany o możliwe opóźnienie zaprzysiężenia nowego prezydenta, przyznał, że otrzymywał sugestie i propozycje działań, które mogłyby zostać odebrane jako naruszenie porządku demokratycznego. Choć nie mówił o zamachu w sensie prawnym, nazwał je „diagnozą polityczną” i ostrzegł przed eskalacją napięć. Podkreślił, że jego celem było działanie w zgodzie z konstytucją, mimo presji.
Reakcja Andrzeja Dudy
Prezydent nie pozostał obojętny. Jeszcze tego samego dnia — w godzinach wieczornych — polecił szefowej swojej kancelarii, Małgorzacie Paprockiej, skontaktowanie się z marszałkiem Sejmu. Celem było wyjaśnienie sytuacji i omówienie spraw związanych z płynnym przekazaniem władzy.
Jak poinformowała kancelaria prezydenta, Andrzej Duda i Szymon Hołownia uzgodnili, że spotkają się na początku sierpnia, tuż przed formalnym końcem prezydenckiej kadencji Dudy. Spotkanie ma być okazją do omówienia kwestii związanych z bezpieczeństwem konstytucyjnym i przekazaniem obowiązków głowie państwa elektemu Karolowi Nawrockiemu.
Dlaczego sprawa jest poważna?
Choć słowa Hołowni nie były oskarżeniem o próbę przewrotu, ich waga jest niebagatelna. Marszałek Sejmu publicznie przyznał, że spotkał się z naciskami i scenariuszami, które mogłyby zachwiać systemem demokratycznym. W kontekście nadchodzących zmian w Pałacu Prezydenckim, takie sygnały traktowane są bardzo poważnie.
Reakcja Andrzeja Dudy wskazuje, że chce on uniknąć jakichkolwiek kontrowersji przy przekazywaniu władzy, a także wzmocnić wizerunek stabilności państwa na finiszu swojej prezydentury.

