„Z naszej strony jest to akt desperacji” – tymi słowami Leszek Miętek, przewodniczący Związku Zawodowego Maszynistów, podsumował trwający protest kolejarzy, którzy nie godzą się na dalsze marginalizowanie towarowej kolei państwowej. Jak podkreślają związkowcy oraz wspierający ich Młodzi Razem, obecna polityka transportowa rządu, prowadzona pod hasłami „rekonstrukcji” i „racjonalizacji kosztów”, de facto „zabija” kolej towarową.
Wysokie koszty, niska konkurencyjność
Podnoszone zarzuty są konkretne: przewoźnicy kolejowi w Polsce zmuszeni są do płacenia jednych z najwyższych w Europie stawek za dostęp do infrastruktury torowej oraz korzystają z wyjątkowo drogiej energii trakcyjnej. Tymczasem transport drogowy – konkurencyjny i w wielu przypadkach mniej ekologiczny – jest nadal hojnie subsydiowany przez państwo. Ciężarówki poruszają się po drogach publicznych, których utrzymanie finansowane jest z budżetu. Efekt? Coraz więcej towarów ląduje na autostradach, a nie na torach.
Według związkowców ten model prowadzi do systemowej zapaści. Już w 2024 roku z PKP Cargo odeszło ponad 4 tysiące pracowników, a prognozy na kolejne lata są jeszcze bardziej niepokojące – planowane jest zwolnienie kolejnych 2,5 tysiąca osób. Dla wielu maszynistów i pracowników kolei oznacza to nie tylko niepewność zatrudnienia, lecz także koniec wiary w to, że sektor transportu państwowego może funkcjonować w oparciu o zasady sprawiedliwości społecznej.
„Reforma”, która boli
Dla związkowców i środowisk lewicowych protest nie jest wyłącznie walką o miejsca pracy. To manifest przeciwko szeroko pojętej doktrynie neoliberalnej, która – jak twierdzą – konsekwentnie rozbraja kolejne bastiony usług publicznych. „To kolejny etap neoliberalnej doktryny Donalda Tuska, w której zabija się państwowy transport zbiorowy tłumacząc to ‘rekonstrukcją’ czy ‘brakiem pieniędzy w budżecie’, by końcowo doprowadzić państwowego giganta do upadku i oddać kapitał państwa w prywatne ręce” – czytamy w oświadczeniu Młodych Razem.
Głos związkowców wpisuje się w szerszy kontekst krytyki transformacji gospodarczej ostatnich dekad, w której ideę „efektywności” coraz częściej utożsamiano z prywatyzacją, a „modernizację” – z deregulacją i outsourcingiem. W praktyce oznaczało to rozbijanie struktur państwowych, zrzucanie odpowiedzialności na pracowników i transfer publicznych zasobów do sektora prywatnego.
W tym kontekście warto wspomnieć o dramatycznych różnicach w subsydiowaniu sektora drogowego i kolejowego – kolej nadal czeka na systemowe wsparcie, podczas gdy transport kołowy cieszy się przywilejami i taryfami ulgowymi. Ten rozdźwięk nie tylko szkodzi interesowi publicznemu, ale także działa na niekorzyść środowiska – tymczasem to właśnie kolej powinna być filarem zielonej transformacji.
Choć rząd deklaruje chęć inwestycji w transport, kolejarze pozostają sceptyczni. Bez konkretnych decyzji – takich jak obniżka stawek dostępowych, wsparcie energetyczne i realny dialog ze stroną społeczną – kolej towarowa może na dobre utknąć na bocznicy.
źródło zdjęcia: https://x.com/mloderazemki/status/1950227096871252145
Anna Miller

