– Jak mówię, mam ciarki. To ogromna, ogromna zmiana – podkreśliła ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ogłaszając podpisanie rozporządzeń, które kończą z dramatycznym absurdem polskiego prawa. Od teraz kobieta, która doświadczyła poronienia, nie będzie musiała udowadniać płci utraconego dziecka, by skorzystać z przysługujących jej praw.
To symboliczny, ale i konkretny krok ku temu, by cierpienie nie było pogłębiane przez bezduszną biurokrację.
Poronienie bez dodatkowego bólu
Rocznie w Polsce poronienie przechodzi nawet 30 tysięcy kobiet. Do tej pory, by móc skorzystać ze skróconego urlopu macierzyńskiego lub zasiłku pogrzebowego, trzeba było posiadać akt urodzenia dziecka z adnotacją o jego martwym urodzeniu. A do tego potrzebne było określenie jego płci – co w przypadku wczesnych poronień było często niemożliwe bez badań genetycznych. Drogich badań.
To prowadziło do sytuacji dramatycznych. Kobieta, która traciła ciążę w 7. czy 8. tygodniu, musiała płacić kilkaset złotych, by „udowodnić”, że ma prawo do przeżycia żałoby – mówiła ministra Dziemianowicz-Bąk. – To była ukryta forma dyskryminacji, niewidoczna na pierwszy rzut oka, ale bardzo dotkliwa.
Nowe przepisy – mniej traumatyczne procedury
Podpisane przez ministerkę rozporządzenia upraszczają procedury. Od teraz:
- Kobieta po poronieniu otrzyma zaświadczenie od położnej lub lekarza.
- Dokument ten będzie wystarczający do skorzystania z urlopu i zasiłku.
- Nie będzie już potrzeby sporządzania aktu urodzenia martwego dziecka.
- Wystarczy dokumentacja medyczna, niezależnie od etapu ciąży.
Zmiana dotyczy nie tylko języka prawa, ale i jego ducha – upraszcza proces i daje kobietom realne wsparcie w trudnym czasie.
Głos kobiet miał znaczenie
Pani Marta, mama wcześniaków i reprezentantka Koalicji dla Wcześniaka, opowiedziała swoją historię: – Doświadczyłam dwóch poronień. W obu przypadkach nie było fizycznej możliwości określenia płci. A przecież to nie płeć decyduje o tym, że czuję stratę i potrzebuję odpoczynku.
To właśnie z inicjatywy takich organizacji powstał zespół w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Pierwsze spotkanie odbyło się pięć miesięcy temu. Dziś przepisy są gotowe.
To bardzo szybkie tempo. Pokazuje, że państwo może działać skutecznie, gdy nie odwraca wzroku od bólu i nie chowa się za przepisami. – skomentowała Dziemianowicz-Bąk.
Nowy dokument – mniej biurokracji, więcej empatii
Zamiast aktu urodzenia z adnotacją o martwym urodzeniu, kobieta będzie mogła posłużyć się zaświadczeniem z placówki medycznej. Nowe przepisy nie zakazują dotychczasowego trybu, ale wprowadzają alternatywę – mniej traumatyczną, bardziej ludzką.
Nowelizacje wejdą w życie już za tydzień. W praktyce oznacza to, że tysiące kobiet rocznie nie będą musiały przechodzić przez dodatkową procedurę, która często pogłębiała traumę po stracie.
Prawa, które mają twarz
To nie tylko reforma techniczna. To zmiana, która przywraca podmiotowość kobietom w jednym z najbardziej bezbronnych momentów ich życia. To także przykład polityki opartej na empatii i realnym dialogu – nie na ideologii, lecz na wsłuchiwaniu się w głos obywatelek.
Jak podkreśliła ministra: Kobiety będą mogły skupić się na swoim zdrowiu i dobrostanie, a nie na urzędniczych formalnościach. Nareszcie.
źródło zdjęcia: https://x.com/krytyka/status/969449497016201217/photo/1
MG

