Niedawny szczyt Donalda Trumpa i Władimira Putina wywołał w Kijowie falę gniewu i poczucia zdrady. Ukraińscy politycy oraz zwykli obywatele nie kryją frustracji, że rozmowy o przyszłości ich kraju odbyły się bez udziału samej Ukrainy, a propozycje padłe podczas spotkania mogą oznaczać ustępstwa na rzecz Kremla.
Rozczarowanie i poczucie zdrady
Podczas rozmów Putin miał sugerować, aby Ukraina zrzekła się kontroli nad okupowanymi regionami Donbasu. W zamian Rosja proponowała zamrożenie obecnej linii frontu. Choć Kijów nie zgadza się na takie rozwiązanie, to sposób, w jaki Trump podszedł do rozmów, został odebrany jako próba wymuszenia szybkiego porozumienia kosztem ukraińskiej suwerenności.
Ukraińscy parlamentarzyści podkreślają, że szczyt nie przyniósł żadnych gwarancji bezpieczeństwa dla ich państwa. Wręcz przeciwnie – wyglądał tak, jakby to Rosja dyktowała warunki, a Stany Zjednoczone przyjmowały je bez większego sprzeciwu.
Głos ulicy: rozgoryczenie i bezsilność
Oburzenie widać nie tylko wśród polityków. Wielu Ukraińców mówi wprost, że spotkanie przypominało zdradę. Żołnierze podkreślają, że na froncie wciąż giną ludzie, a tymczasem Zachód zajmuje się układami z agresorem. Mieszkańcy miast objętych ostrzałami pytają z goryczą, jak to możliwe, że podczas gdy spadają rakiety, Putinowi rozwija się czerwony dywan.
Szersze konsekwencje
Dla Ukrainy szczyt w Alaski jest bolesnym sygnałem: ich głos został pominięty, a przyszłość państwa negocjowana jest ponad ich głowami. To nie tylko cios w morale społeczeństwa, lecz także poważne uderzenie w zaufanie do sojuszników.
Eksperci ostrzegają, że takie podejście może osłabić wiarę Ukraińców w międzynarodowe wsparcie i stworzyć pole do dalszej presji ze strony Rosji.
źródło zdjęcia: FB/Konflikty i Wiadomości Światowe

