Gościnność Polaków i cierpliwość społeczeństwa wobec ukraińskich przybyszów po raz kolejny zostały wystawione na próbę. Witalij Mazurenko, dziennikarz ukraińskiego pochodzenia, publicznie nazwał prezydenta Karola Nawrockiego „pachanem” – czyli kryminalnym hersztem. Zamiast przeprosić za słowa uderzające w głowę państwa, Mazurenko z rozbrajającą bezczelnością oznajmił: „Nie czuję żadnej skruchy”.
Mazurenko nie tylko nie wycofał się ze swoich słów, ale próbował je tłumaczyć, przerzucając winę na… zachowanie samego prezydenta.
Jeżeli rzetelnie wysłuchamy się w to, co powiedziałem, to mówiłem o zachowaniu człowieka, pana Karola Nawrockiego
– stwierdził.
W ocenie komentatorów, takie wyjaśnienia są jeszcze bardziej obraźliwe i pokazują, że zamiast pokory mamy do czynienia z arogancką prowokacją.
Wolność słowa czy prowokacja?
Dla mnie, jako dla dziennikarza, wartością bezwzględną jest wolność słowa i jakikolwiek atak na swobodę słowa jest niedopuszczalny. Nie czuję żadnej skruchy
– mówił Mazurenko, zasłaniając się zasadą wolności słowa. Tyle że wolność ta nie daje prawa do obrażania urzędu prezydenta państwa, które przyjęło miliony jego rodaków i udziela Ukrainie pomocy na niespotykaną skalę.
Symbole i zachowania, które oburzają Polaków
Sprawa Mazurenki wpisuje się w coraz częściej obserwowany problem. Niedawno na Stadionie Narodowym podczas koncertu pojawiły się banderowskie symbole i ukraińska flaga z nazistowskimi emblematami. Teraz Polacy muszą zmagać się z sytuacją, w której przedstawiciel ukraińskiej diaspory publicznie obraża prezydenta RP, nie okazując przy tym cienia skruchy.
„Slava Ukraini!” zamiast przeprosin
Zamiast przeprosić, Mazurenko zakończył swoje wystąpienie słowami: „Slava Ukraini! I niech kwitnie demokracja w Polsce”.
W sieci zawrzało. Wielu komentatorów uznało to za policzek wymierzony w Polaków i wyraz niewdzięczności wobec kraju, który od dwóch lat niesie Ukrainie pomoc finansową, wojskową i humanitarną.
Wiktoria Sikorska

