Dziewiętnaście rosyjskich dronów, które w nocy wleciały w polską przestrzeń powietrzną, wywołało reakcję nie tylko w Warszawie, ale także w Brukseli. Z inicjatywy Polski po raz kolejny w historii Sojuszu uruchomiono mechanizm konsultacji w trybie art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego. To sygnał, że sytuacja przekroczyła granice zwykłych prowokacji i stała się poważnym testem dla całego NATO.
Rutte: solidarność z Polską, ostrzeżenie dla Putina
Reakcja NATO nie powinna być żadnym zdziwieniem, ponieważ jej brak byłby jasnym sygnałem dla Rosji, że może sobie pozwolić na dużo więcej. Tak samo się stanie, jeśli jedyną reakcją będą polityczne oświadczenia i zapewnienia o solidarności. To świadczyłoby o tym, że sojusz istniej tylko na papierze, albo jest – jak mówił o nim prezydent Francji Emmanuel Macron -„w stanie śmierci mózgowej”.
Sojusznicy spotkali się dzisiaj rano i omówili sytuację w związku z wnioskiem Polski o konsultacje w oparciu o art. 4 Traktatu Waszyngtońskiego. Sojusznicy wyrazili solidarność z Polską oraz potępili rosyjskie zachowanie
-poinformował na konferencji prasowej w Brukseli sekretarz generalny NATO Mark Rutte.
Rutte podkreślił, że trwają szczegółowe analizy incydentu, ale już teraz wiadomo, że nie był to „wyizolowany przypadek”.
Ostatnia noc pokazała, że jesteśmy zdolni utrzymać i obronić sojuszników NATO, włącznie z przestrzenią powietrzną
– zapewnił.
Sekretarz generalny skierował też jasny komunikat do Moskwy:
„Moje przesłanie dla Putina jest bardzo jasne: przestań zabijać cywilów na Ukrainie i naruszać przestrzeń powietrzną sojuszników„.
Art. 4 – sygnał polityczny, ale co dalej?
Warto zaznaczyć, że w całej historii NATO artykuł 4 był uruchamiany siedem razy, z czego Polska zrobiła to dwukrotnie. To ważny sygnał polityczny, ale sam w sobie nie rozwiązuje problemu. Jeśli nie będzie mocnej odpowiedzi, to jest więcej niż prawdopodobne, że Rosja będzie przesuwała poziom agresji o kolejne kroki. Mówiąc przysłowiowo, będzie dalej gotowała żabę, podgrzewając atmosferę aż do całkowitego znieczulenia się sojuszników z NATO na wydarzenia w Polsce.
W rozmowie z Telewizją republika, były ambasador Polski przy NATO Tomasz Szatkowski ocenił, że mamy do czynienia ze świadomym aktem agresji, a nie przypadkowym błędem.
Jeśli będziemy się koncentrować tylko na eliminowaniu jego skutków, to Rosja będzie podobne akcje eskalować. Rosja musi odczuć konsekwencję tych działań i zrozumieć poziom ryzyka, z jakim wiążą się takie ataki
– podkreślił.
Według Szatkowskiego, za konsultacjami muszą iść realne kroki, ponieważ Rosja podejmuje takie działania w konkretnym celu – najpierw jest to testowanie samych systemów, ale później, chodzi o testowanie sojuszników oraz ich reakcji.
Sam artykuł 4 nie wystarczy, ponieważ to jest tylko sygnał polityczny. Za tym muszą pójść konsekwencje. Nie tylko oświadczenie Rady Sojuszu, ale konkretne działania. Takim sygnałem mogłaby być dyslokacja sił powietrznych albo morskich
– powiedział.
Nocne wydarzenia pokazują, że Rosja nie tylko prowokuje, ale także testuje granice tolerancji Zachodu. W opinii Szatkowskiego, jeśli odpowiedź NATO będzie ograniczona do deklaracji, Kreml uzna to za przyzwolenie na dalsze eskalacje.
To niepoważne, że systemy wczesnego ostrzegania są odłączone od sfery militarnej i pozostają w rękach cywilnych służb. To pokazuje, jak wiele obszarów wymaga integracji i realnego wzmocnienia
– zwrócił uwagę Szatkowski.
Nowy etap konfrontacji
Rosja prowadzi wojnę hybrydową, której celem jest nie tylko Ukraina, ale cała wschodnia flanka NATO. Nocny atak dronów na Polskę i reakcja w Brukseli, oznaczają wejście w nową fazę: fazę, w której każde naruszenie powietrzne staje się testem spójności i determinacji Sojuszu. Niestety, przeczucia nie są zbyt optymistyczne, a atak na Polskę nastąpił w konkretnym momencie: kilka dni po wizycie prezydenta Polski w Białym Domu, dzień po upadku rządu we Francji oraz w dniu wygłaszania przez szefową Komisji Europejskiej raportu o stanie UE.
Wiktoria Sikorska

