Brutalne zabójstwo Charliego Kirka, młodego lidera konserwatystów i sojusznika Trumpa, to nie tylko osobista tragedia. To dowód, że polityczna przemoc lewicy w USA przeradza się w plagę. Zamiast debaty – strzały, zamiast dyskusji – eliminacja przeciwników. Kirk całe życie wierzył w siłę argumentów, a zginął właśnie dlatego, że miał odwagę mówić inaczej niż narzucona ideologia.
W podobny sposób chciano w trakcie wyborów wyeliminować Donalda Trumpa. Lewica nie znosi ludzi, którzy mówią prawdę i dlatego, zgodnie z resztą z marksistowsko-leninowską ideologią, próbuje ich wyeliminować. Prezydent USA po morderstwie Kirka nie krył emocji.
Wielki, a nawet legendarny Charlie Kirk nie żyje. Nikt nie rozumiał ani nie miał serca młodzieży w Stanach Zjednoczonych lepiej niż Charlie. Był kochany i podziwiany przez wszystkich, a zwłaszcza przeze mnie
– napisał prezydent USA, składając kondolencje rodzinie.
Ikona młodej prawicy
Charlie Kirk miał zaledwie 31 lat, a już stał się jedną z najważniejszych postaci amerykańskiej prawicy. Założyciel Turning Point USA, organizacji mobilizującej młodych wyborców konserwatywnych, potrafił przyciągać tłumy. Jego spotkania odbywały się pod hasłem „Przekonaj mnie”. To nie były wiece, lecz otwarte dyskusje, w których każdy mógł zadać pytanie, nawet najbardziej prowokacyjne. Kirk odpowiadał spokojnie, argumentami, nie unikając konfrontacji.
To właśnie wtedy, w trakcie takiej rozmowy ze studentami, został zastrzelony. Symboliczne i tragiczne zarazem: człowiek, który budował kulturę rozmowy, padł ofiarą kultury nienawiści.
Trump: „Był legendą”
Śmierć Kirka wstrząsnęła amerykańską sceną polityczną. Donald Trump, z którym Kirk współpracował od lat, pisał o nim z wielkim szacunkiem. Zresztą, trudno było inaczej, skoro młody konserwatysta nie namawiał do rewolucji i przemocy, ale do dyskusji i wymiany poglądów.
Wielki, a nawet legendarny Charlie Kirk nie żyje. Nikt nie rozumiał ani nie miał serca młodzieży w Stanach Zjednoczonych lepiej niż Charlie. Był kochany i podziwiany przez wszystkich, a zwłaszcza przeze mnie. Melania i ja składamy kondolencje jego pięknej żonie i rodzinie
– napisał prezydent.
Słowa Trumpa wyrażają coś więcej niż żal. Pokazują, jak ważną postacią dla amerykańskiej prawicy był Kirk i jak wielką pustkę zostawia po sobie jego śmierć.
Lewactwo zamiast dialogu wybiera eliminację
To tragiczne wydarzenie obnaża coś, o czym konserwatyści mówią od lat i nie tylko w USa, alwe również w Europie, a nawet w Polsce: lewica nie chce dyskutować, ona chce wykluczać i eliminować przeciwników. Ideologia WOKE i środowiska skrajnie lewicowe coraz częściej nie zatrzymują się na słowach i sięgają po przemoc: prawną, polityczną oraz fizyczną.
Kirk był dla takich środowisk w USA zagrożeniem, ponieważ miał argumenty. Potrafił rozmawiać i przekonywać młodych ludzi. Jego otwartość i spokój obnażały słabość ideologicznych dogmatów. Dlatego zamiast odpowiedzi – padły strzały.
Ostrzeżenie także dla Europy
Śmierć Charliego Kirka to nie tylko amerykański dramat. To sygnał także dla Europy. Polityczna przemoc, próby cenzury, wykluczania i atakowania konserwatystów to proces, który znamy także na naszym kontynencie. Uniwersytety zamykają drzwi dla debat, media marginalizują inne głosy, a konserwatywni politycy i publicyści są wyśmiewani czy wymazywani z przestrzeni publicznej. Jeśli mogą funkcjonować, to określa się ich mianem faszystów.
Jeśli nie wyciągniemy wniosków z tego, co wydarzyło się w Utah, podobna tragedia może wydarzyć się także u nas. Charlie Kirk pozostanie symbolem -młodego lidera, który wierzył, że rozmowa ma sens, nawet gdy druga strona krzyczy. Zginął, bo odważył się bronić wolności słowa i tradycyjnych wartości w świecie coraz bardziej opanowanym przez agresywną ideologię.
Jego śmierć powinna być ostrzeżeniem: polityczny spór nie może prowadzić do eliminacji. Bo kiedy zamiast słów pojawia się przemoc, demokracja przestaje istnieć. Rzecz w tym, że lewica nie dyskutuje, a jeśli już to przez jakiś czas – jako element etapu w drodze do celu: całkowitej eliminacji przeciwników.

