W nocy z 18 na 19 września nad terytorium Estonii pojawiły się rosyjskie samoloty bojowe. Było to jaskrawe złamanie zasad prawa międzynarodowego, które wywołało stanowczą reakcję NATO i państw europejskich.
Trump o incydencie
Podczas rozmowy z dziennikarzami prezydent USA Donald Trump przyznał, że nie został jeszcze oficjalnie powiadomiony o wtargnięciu rosyjskich maszyn nad Estonię. Podkreślił jednak, że taka sytuacja budzi jego niepokój i „może zwiastować poważne kłopoty”. Zapowiedział, że czeka na szczegółowe raporty od doradców.
NATO i sojusznicy reagują
Zdarzenie zostało potępione przez Sojusz Północnoatlantycki, który w oświadczeniu zapewnił, że Estonia może liczyć na pełne wsparcie sojuszników. Władze w Tallinie sięgnęły po art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, co oznacza formalne wezwanie do konsultacji w gronie członków NATO w związku z naruszeniem bezpieczeństwa.
Krytyczne głosy napłynęły także z wielu europejskich stolic m.in. z Paryża, Sztokholmu, Helsinek i Pragi. Państwa te uznały działania Rosji za prowokację i kolejne naruszenie stabilności w regionie.
Dlaczego to ważne?
Incydent nad Estonią pokazuje, że napięcia na wschodniej flance NATO wciąż rosną. Rosja wysyłając swoje samoloty nad terytorium sojusznika, testuje jedność i szybkość reakcji Zachodu. Z kolei w USA pojawiają się pytania, dlaczego prezydent dowiedział się o sprawie z opóźnieniem i jak funkcjonuje system informowania go o potencjalnych zagrożeniach.
źródło zdjęcia: X

