Prokuratura Generalna ujawniła wyniki pierwszego etapu ponownego przeliczania głosów oddanych w ostatnich wyborach prezydenckich. Okazało się, że w aż 7 na 10 skontrolowanych komisji doszło do nieprawidłowości — głosy były przypisane nie temu kandydatowi, na którego faktycznie zagłosowali wyborcy.
Gdzie doszło do nieprawidłowości?
Nieprawidłowości stwierdzono między innymi w komisjach w Krakowie, Gdańsku, Mińsku Mazowieckim, Grudziądzu, Strzelcach Opolskich, Olesnie oraz w Wieńcu koło Brześcia Kujawskiego. We wszystkich tych przypadkach pierwotne protokoły wskazywały większą liczbę głosów dla Karola Nawrockiego, choć po dokładnym przeliczeniu okazało się, że to Rafał Trzaskowski otrzymał więcej głosów.
Na czym polegały błędy?
W kilku komisjach głosy oddane na Trzaskowskiego zostały błędnie doliczone do puli Nawrockiego. W jednym przypadku, w Katowicach, błędnie zakwalifikowano część głosów jako nieważne. Z kolei w Kamiennej Górze odkryto, że wśród głosów przypisanych Nawrockiemu znalazły się również karty oddane na jego kontrkandydata.
Co zrobi prokuratura i Sąd Najwyższy?
Prokurator Generalny zapowiedział kontynuację kontroli i przeliczeń tam, gdzie pojawiły się wątpliwości. Jeżeli wyniki kolejnych sprawdzeń potwierdzą błędy, mogą zostać wszczęte postępowania wyjaśniające, a być może także śledztwa w sprawie odpowiedzialności za nieprawidłowości.
Sąd Najwyższy przygląda się teraz protestom wyborczym i ma czas do 2 lipca na ocenę, czy wykryte błędy mogły wpłynąć na wynik wyborów. Od tego będzie zależeć, czy konieczne będzie powtórzenie głosowania w niektórych okręgach, a nawet unieważnienie wyborów w skrajnym przypadku.
Do tej pory stwierdzono błędy w 9 na 10 komisji objętych kontrolą. To może być sygnał, że problem jest szerszy. Trwają analizy kolejnych protestów wyborczych, których liczba może sięgnąć kilkudziesięciu tysięcy. Każdy z nich wymaga rozpatrzenia i ewentualnego sprawdzenia wyników w danej komisji.

