„Gdybym mogła, to wcale bym tego nie pisała” – zaczyna swój wpis Dorota Kotas, laureatka Paszportu Polityki i autorka trzech książek, która zdecydowała się publicznie zabrać głos w sprawie wynagrodzeń pisarzy i pisarek. Choć deklaruje brak chęci do podejmowania tego tematu, robi to – z obawy, że chwila wzmożonego zainteresowania przeminie, a sytuacja pozostanie niezmieniona.
Dwudziestotysięczny roczny dochód
Według rozliczenia PIT, całkowity dochód Doroty Kotas z działalności pisarskiej i okołokulturowej w 2024 roku wyniósł dokładnie 20 tysięcy złotych. Na tę kwotę składają się honoraria od 16 różnych podmiotów, obejmujące m.in. wynagrodzenia za spotkania autorskie (sześć), prowadzenie warsztatów pisarskich (sześć wydarzeń dla trzech instytucji), comiesięczne felietony, konsultacje z zakresu dostępności dla Muzeum Sztuki Nowoczesnej, pojedyncza współpraca reklamowa na Instagramie oraz dochody z wypożyczeń bibliotecznych i sprzedaży książek u dwóch wydawców. Trzy wydane przez nią książki sprzedały się w nakładzie sięgającym kilkunastu tysięcy egzemplarzy.
„Więcej zarabiam na Vinted”
Mimo całorocznej pracy i widocznej obecności w polu literackim, uzyskana kwota – rozłożona na dwanaście miesięcy – daje mniej niż 1700 zł brutto miesięcznie. Po odjęciu kosztów wynajmu mieszkania (dzielonych z partnerką), życie Doroty Kotas zamyka się w kwocie ok. 666 zł miesięcznie. „Więcej zarabiam na Vinted sprzedając stare ubrania. Albo wystawiając znalezione na śmietniku meble na OLX” – pisze, podkreślając codzienną konieczność obniżania kosztów życia.
Pisarka, księgowa, agentka i rzeczniczka w jednej osobie
Autorka zwraca uwagę, że jej podstawową pracą jako pisarki nie jest już samo pisanie, ale nieustanne upominanie się o należne wynagrodzenie. Przelewy opóźniane miesiącami, nagłe „problemy z budżetem” czy oferty pracy bez wynagrodzenia to jej codzienność. „Normą w moim życiu są sytuacje, w których ktoś zgadza się na moją stawkę, a potem informuje, że zapłaci jedną trzecią”. Na liście zadań pisarki znajduje się dziś nie tylko pisanie, ale także samodzielne negocjacje, prowadzenie księgowości, tworzenie treści promocyjnych, a nierzadko także walka o elementarne poczucie bezpieczeństwa.
Prekariat w kulturze
W swoim wpisie Kotas z brutalną szczerością odsłania realia pracy w sektorze kultury. Brak składek, brak ubezpieczenia, życie z miesiąca na miesiąc – to jej codzienność. Zaznacza, że taka sytuacja ma wpływ na jej zdrowie psychiczne, które i tak od lat pozostaje kruche. „Brak bezpieczeństwa finansowego ma w tym mocny udział” – przyznaje.
Głos pokolenia, które nie chce pracować charytatywnie
Mimo zmęczenia, Kotas deklaruje wsparcie dla działań Unii Literackiej i Joanny Kuciel-Frydryszak, która jako inicjatorka walki o godne wynagrodzenia dla osób piszących spotkała się ostatnio z medialną widocznością. Wpis Doroty Kotas to nie tylko świadectwo osobiste, ale także ważny głos w szerszej dyskusji o pracy twórczej w Polsce. „Moja praca wydaje się innym ludziom nieważna i nic niewarta = ja jestem nieważna i nic niewarta” – podsumowuje, boleśnie wskazując na głęboki związek między wynagrodzeniem a poczuciem wartości.
„Czekam na zmiany”
W końcówce wpisu pobrzmiewa nuta rezygnacji, ale i nadziei. „Po pięciu latach pracy w tej branży jadę na zmęczeniu i na niechęci wobec robienia tego dalej w takiej formie jak teraz” – pisze. Jej świadectwo nie jest jedynie wyrazem frustracji – to apel o systemowe rozwiązania, edukację nowych autorek i autorów, a przede wszystkim o uczciwe traktowanie pracy twórczej jako pracy, która powinna być godnie wynagradzana.
źródło zdjęcia: https://x.com/lovekrakow/status/1320687911533219848/photo/1
MS

