W Osinach na Lubelszczyźnie zakończyły się działania służb w miejscu, gdzie w nocy z wtorku na środę doszło do wybuchu drona. Na polu kukurydzy powstał lej o średnicy kilku metrów, a zgromadzone na miejscu dowody zostaną teraz szczegółowo zbadane przez biegłych.
Intensywne oględziny
W akcji uczestniczyło około 150 osób – prokuratorzy, policjanci, żołnierze WOT, funkcjonariusze CBŚP i żandarmerii wojskowej. Zabezpieczono elementy konstrukcji maszyny: fragmenty metalu, uszkodzony silnik, części systemów zasilania, a także metalowe kulki i odłamki tworzyw sztucznych. Do analizy trafiła również ziemia pobrana z miejsca wybuchu, gdzie powstał krater o szerokości 5-6 metrów i głębokości pół metra.
Skąd nadleciał dron?
Według śledczych maszyna miała nadlecieć z kierunku Białorusi. Wskazują na to nagrania i relacje świadków, a także uszkodzone linie energetyczne, które dron mógł zahaczyć w trakcie lotu. To właśnie zderzenie z przewodami mogło wywołać eksplozję.
Hipotezy i reakcje władz
Eksperci podejrzewają, że nie był to zwykły dron cywilny, lecz konstrukcja wojskowa, prawdopodobnie tzw. „wabik” – urządzenie przenoszące ładunek wybuchowy, ale bez klasycznej głowicy bojowej.
Wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz ocenił incydent jako rosyjską prowokację, która miała miejsce w chwili, gdy trwały rozmowy pokojowe dotyczące Ukrainy. Z kolei Ministerstwo Spraw Zagranicznych wystosowało notę protestacyjną wobec Moskwy, powołując się na złamanie umów międzynarodowych.
Byli wojskowi, m.in. generał Mirosław Różański, podkreślają, że zdarzenie pokazuje luki w systemie obrony powietrznej i że Polska musi je jak najszybciej uzupełnić.
źródło zdjęcia: gazetaprawna.pl

