Kret miał myśli samobójcze! Uratował go…
Jarosław Kret był ofiarą depresji. Mało brakowało, a popełniłby samobójstwo! Co go uratowało przed tym dramatycznym krokiem?
Utrata pracy
Jarosław Kret był bardzo lubiany jako pogodynek i pracował w telewizji przez 14 lat. Niestety, pewnego dnia prezenter dowiedział się, że to już koniec jego współpracy z TVP. Informacji tej nie przekazał mu jednak jego szef, tylko redakcyjna koleżanka. Tak zaczęły się problemy ze zdrowiem fizycznym i psychicznym Kreta.
„Byłem królem życia, radosnym i szczęśliwym, w telewizji pokazywałem, że wszystko jest w porządku. Aż nagle, ni stąd ni zowąd, dowiedziałem się, że nie ma dla mnie już miejsca w mojej rzeczywistości. Że jutro nie będzie mnie w mojej pracy i że nie mam do niej powrotu” – opowiada na łamach „Twojego Imperium”.
W szponach depresji
Po utracie pracy, pogodynek zaszył się w domu i w ogóle nie wychodził do ludzi. Przyszło załamanie.
„Czułem się coraz mniej potrzebny, za to coraz bardziej niepotrzebny. Straciłem chęć do życia, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to depresja. (…) Uciekałem do domu przed znajomymi i w ogóle przed presją. Siedziałem godzinami w samotności. Bardzo często depresja polega na tym, że nie chce się wstać z łóżka, nie chce się iść do pracy. U mnie to wyglądało tak, że spałem dniami i nocami. Oglądałem też telewizję. Straciłem ochotę do działania” – mówi.
„Ponad rok temu (po lewej) i dziś (po prawej). Depresja nie wybiera, idzie jak walec, jak czołg, ale można z niej wyjść – oto wyraźny przykład. Wyszedłem. Wyzdrowiałem. Daję świadectwo! Półtora roku terapii i przyjaciele. I znowu mam skrzydła. (Kret ze skrzydłami? Czy to aby nie nietoperz?)” – pisał na Instagramie.
Myśli samobójcze
Pewnego dnia zrobiło się naprawdę groźnie, ponieważ Kret zaczął mieć myśli samobójcze. Przed zabiciem się prezentera uratował jednak syn.
„Coraz bardziej narastało we mnie rozdrażnienie, niechęć do aktywności. (…) Przy życiu trzymał mnie tylko mój syn. Ale potem nagle okazało się, że odnaleźli się przyjaciele, z którymi od dawna nie miałem kontaktu. Oni wyciągnęli do mnie pomocną dłoń. Mój kolega, psycholog Andrzej Gryżewski, widział, że ze mną dzieje się coś złego, i wysłał mnie do swojej koleżanki po fachu. Zacząłem chodzić na terapię. To trwało półtora roku„.
Dziś to już przeszłość
Kret przyznał, że pokonał depresję bez leków, jedynie poprzez psychoterapię. Jak dziś mówi o swojej chorobie?
„Nie chcę tutaj budować swojej martyrologii. Miałem niską samoocenę, potwornie cierpiałem i ogólnie był to bardzo zły czas. Ale można z tego wyjść i to jest najważniejsze, co chcę przekazać. Tylko, że aby z tego wyjść, muszą być spełnione dwa podstawowe warunki: społeczeństwo musi wiedzieć, czym jest depresja i jak się z nią obchodzić”.
Źródło: Twoje Imperium
Zdjęcia: Instagram