Radosław Sikorski, polski minister spraw zagranicznych, oraz Thomas Rose — kandydat Donalda Trumpa na ambasadora USA w Polsce — starli się w nocnej wymianie opinii w mediach społecznościowych. Powodem była wypowiedź Sikorskiego w programie Onetu, w której krytykował działania Izraela w Strefie Gazy.
Sikorski: Izrael przesadził z siłą
W rozmowie dla Onetu Sikorski ocenił, że Izrael nadużywa siły w konflikcie z Hamasem. Zwrócił uwagę na dramatyczne skutki humanitarne izraelskich działań: mówił o śmierci głodowej dzieci i o tym, że blokada Gazy prowadzi do tragedii cywilów. Przypomniał też, że nawet w wojnie obowiązują zasady prawa międzynarodowego.
Rose: Izrael działa zgodnie z prawem
Na te słowa odpowiedział Thomas Rose — konserwatywny publicysta, były doradca wiceprezydenta Pence’a i zdeklarowany sojusznik Izraela. W poście na platformie X (dawny Twitter) napisał, że Izrael ma prawo się bronić przed terrorystami, którzy ukrywają się wśród cywilów. Dodał, że to Hamas łamie prawo, a nie Izrael, który mimo wszystko przekazuje pomoc humanitarną nawet swoim wrogom.
Rose porównał sytuację do hipotetycznego konfliktu, w którym Polska lub Ukraina miałyby obowiązek dbać o cywilów na okupowanych przez wroga terenach — co jego zdaniem nie jest realistyczne.
Szerszy kontekst
Choć wymiana zdań miała miejsce późno w nocy i dotyczyła konkretnej wypowiedzi w polskim programie informacyjnym, jej tło jest znacznie szersze. Dotyczy m.in. tego, jak postrzegane są działania Izraela w Gazie, jak oceniane są ofiary cywilne oraz jak sojusznicy — tacy jak USA i Polska — reagują na kontrowersyjne decyzje izraelskskiego rządu.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że Rose to bliski współpracownik środowiska Trumpa — polityka znanego z bezwarunkowego wsparcia dla Izraela — co dodatkowo zaostrza ton debaty.

