Wiceprezydent USA J.D. Vance po raz kolejny zasłynął wypowiedzią, która nie pozostawia złudzeń co do kierunku, w jakim zmierza polityka zagraniczna administracji Donalda Trumpa. Tym razem nie chodziło jednak o oficjalne wystąpienie, lecz o prywatną konwersację na komunikatorze Signal, która – na nieszczęście dla jej uczestników – została przypadkowo upubliczniona. W jej treści znalazło się jedno z tych zdań, które przez długi czas będą odbijać się echem w kuluarach dyplomatycznych: „Po prostu nienawidzę tego, że znów ratujemy Europę”.
Ostro o Europie
To stwierdzenie, wypowiedziane przez Vance’a w kontekście planowanego ataku USA na bojowników Huti w Jemenie, nie padło w próżni. Sekundował mu sekretarz obrony Pete Hegseth, który europejskich sojuszników określił mianem „pasożytów”. Obaj panowie nie przypuszczali zapewne, że adresatem ich rozważań stanie się również Jeffrey Goldberg, redaktor naczelny „The Atlantic”, który został do czatu dodany… przez pomyłkę.
Wyciek tej konwersacji nie jest incydentem, który można łatwo zbagatelizować. Przeciwnie – jest on symptomatyczny dla obecnego klimatu w Białym Domu, który z roku na rok coraz mniej przypomina transatlantyckiego opiekuna, a coraz bardziej – zniecierpliwionego kredytodawcę. Jak zauważył dr Marcin Zaborowski, były szef PISM, administracja Trumpa od dawna przejawia niechęć wobec integracji europejskiej, traktując Unię Europejską raczej jako konkurenta niż partnera. W retoryce Vance’a i Hegsetha wybrzmiewa nie tylko strategiczna kalkulacja, ale i pogarda – słabo maskowana frustracja, że Europa wciąż wymaga „ratowania”.
Zresztą, dla Vance’a nie jest to pierwsza okazja do medialnego prysznica dla Starego Kontynentu. Podczas lutowej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa wiceprezydent USA oskarżył europejskich liderów o ograniczanie wolności słowa i tłumienie obywatelskiego sprzeciwu. Mimo że wystąpienie to zostało przyjęte z mieszanymi reakcjami, w wielu stolicach europejskich wywołało konsternację. Bo nawet jeśli nie były to słowa skierowane do przeciwnika, ton brzmiał znajomo – z lekceważeniem i zimną rezerwą, jaką zarezerwować można co najwyżej dla partnera, który nie spełnia oczekiwań.
Ujawnione komentarze Vance’a i Hegsetha dopełniają obrazu pogłębiającej się przepaści między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Kryzys w relacjach transatlantyckich nie jest już tylko tezą akademicką – staje się namacalny w gestach, słowach i wyciekach. Europa, choć świadoma własnych słabości, rzadko słyszy tak otwartą niechęć z drugiej strony oceanu. A to, co niegdyś było przemilczane lub dyplomatycznie złagodzone, dziś znajduje ujście w zaskakująco dosadnych deklaracjach.
źródło zdjęcia: https://x.com/TheRichFromCali/status/1903848549529563360/photo/1
MS

