We wtorek, 1 lipca, w godzinach nocnych doszło do poważnego incydentu w warszawskim metrze. Około godziny 1:00 wybuchł pożar w pomieszczeniach technicznych przy stacji Racławicka na linii M1. Ogień pojawił się w kanałach kablowych pod peronem, powodując duże zadymienie i uszkodzenie infrastruktury zasilającej oraz systemu sterowania ruchem pociągów.
Strażacy szybko na miejscu
Na miejsce zostało skierowanych kilkanaście zastępów straży pożarnej. Łącznie w akcji brało udział 45 strażaków, którzy opanowali ogień i przystąpili do oddymiania podziemnych pomieszczeń. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń, a sytuację udało się opanować w ciągu kilku godzin.
Komunikacyjne paraliże
Pożar spowodował poważne zakłócenia w funkcjonowaniu metra. Linia M1 została całkowicie wyłączona z ruchu na całej długości – od Kabat do Młocin. Pociągi linii M2, choć nie zostały bezpośrednio objęte awarią, również kursowały rzadziej niż zwykle – co 5–6 minut. Warszawski Transport Miejski natychmiast uruchomił komunikację zastępczą: autobusy i tramwaje jeździły na trasach zastępujących metro.
Działania naprawcze i reakcja władz
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zwołał sztab kryzysowy. Poinformował, że naprawa uszkodzonej infrastruktury już trwa, ale może zająć trochę czasu. Zaznaczył też, że zdarzenie pokazuje, jak ważna jest budowa osobnej stacji techniczno-postojowej dla linii M2 – obecnie obie linie korzystają z jednej bazy, co zwiększa ryzyko zakłóceń.
Służby wciąż pracują na miejscu, dogaszają kanały kablowe i usuwają skutki pożaru. Przywracanie ruchu będzie następować stopniowo, w zależności od postępów napraw. Władze miasta i ZTM zapewniają, że pasażerowie będą informowani na bieżąco o zmianach w rozkładzie jazdy.

