Po ostatnim spotkaniu Donalda Trumpa z Władimirem Putinem internet rozgrzał się do czerwoności. Nie tylko dlatego, że rozmowy nie przyniosły żadnego przełomu w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie, ale także z powodu szczegółu, który uderzył komentatorów mocniej niż same dyplomatyczne deklaracje – wystroju Białego Domu.
Złoto, wszędzie złoto
Trump od lat znany jest z upodobania do przepychu w stylu „nowobogackiego imperium”. Teraz jednak jego gust przeniósł się na rezydencję, która przez dekady uchodziła za symbol amerykańskiej powściągliwości i instytucjonalnej elegancji. Wnętrza, w których odbyło się spotkanie z Putinem, zdobiły pozłacane wykończenia, mieniące się w obiektywach kamer i fleszy aparatów.
Przepych – zamiast świadczyć o sile – coraz częściej budzi niesmak. Jeden z internautów skwitował nowy wystrój bezlitośnie: „What has happened to the White House? It looks like a cheap gold plated toilet”. To zdanie stało się memem i symbolem dyskusji o stylu nowego-starego lokatora Białego Domu.
Polityka w cieniu złota
Choć wygląd wnętrz to sprawa pozornie drugorzędna, to jednak w polityce symbole mają znaczenie. W tym przypadku pozłacany przepych stał się wygodnym narzędziem krytyki wobec Trumpa – zarówno ze strony jego przeciwników w USA, jak i internautów na całym świecie. Zamiast rozmów o wojnie i pokoju, w sieci krążą więc pytania: czy amerykański prezydent świadomie nawiązuje do estetyki rosyjskich elit, czy po prostu nie potrafi wyjść z roli biznesmena z zamiłowaniem do złota?
Rosyjska estetyka bogactwa
W rosyjskiej kulturze politycznej ostentacyjne bogactwo od lat stanowi element wizerunku. Wystarczy wspomnieć słynne „pałace Putina”, złote krany i marmurowe wille oligarchów w Rublewie czy na Krymie. Tam, gdzie na Zachodzie liczy się minimalizm i dyskretna elegancja, w Rosji dominują złote kolumny, kapiące żyrandole i symbole siły wyrażane w przepychu. Trump, dekorując Biały Dom w podobnym duchu, mimowolnie wszedł w estetyczny dialog z kulturą rosyjskiej władzy.
Justyna Walewska

