Zachowania dzieci w sklepach bywają skandaliczne! Pracownicy apelują do rodziców
Chodzenie do sklepu z dzieckiem to nie zawsze sama przyjemność.
Czasami zdarza się, że dziecko zachowuje się w taki sposób, że zrezygnowani rodzice kończą zakupy przedwcześnie i z pustymi rękami opuszczają centrum handlowe. Niestety, nasze pociechy bardzo szybko wykształcają w sobie tendencje do histerii. Są wśród nich również te, które zachowują się całkowicie poprawnie. Jednak to nie o nich będzie ten artykuł, gdyż skupimy się raczej na zachowaniach, które wyprowadzają z równowagi wszystkich obecnych w sklepie. Co ciekawe, pracownicy przeważnie mają pretensję do rodziców. Ich zdaniem większość zdecydowanie nie radzi sobie z opanowaniem gniewu swoich pociech. W związku z tym problem histeryzujących maluchów stale się pogłębia…
…
Nasi rozmówcy zaznaczają, iż nigdy nie byli przeciwnikami przyprowadzania dzieci do sklepu. Przede wszystkim w ten sposób uczy się je wielu rzeczy, które i tak czekają go w przyszłym życiu. Zdaniem pracowników problem tkwi w braku przygotowania do takiego wyjścia. Zaczyna się od tego, że maluch jest podekscytowany kolorowymi wystawami, światłami i muzyką. O ile w domu ma tylko jedną paczkę ulubionych ciastek, to na półce w sklepie widzi takich paczek kilkadziesiąt. Nie ma zatem nic dziwnego w dość emocjonalnej reakcji na nowe miejsce.
Przeważnie chwilę później zaczyna się przedstawienie. Dziecko bardzo chce, żeby kupić mu jakiś produkt. Rodzic mówi „nie”. Młodsze dzieci z reguły nie dyskutują, tylko zaczynają już marudzić i w kółko mówić „kup mi, kup mi, ja chcę”. Wtedy dorosły się niecierpliwi, a maluch szybko podłapuje jego nerwowy ton i sam rusza z ofensywą. Najpierw jest płacz, potem wrzask, czasami leżenie na podłodze i kopanie. Wszystko brnie w takim kierunku, że rodzic już nie jest w stanie opanować ataku wściekłości dziecka, nie ma możliwości uciszenia go. Pozostaje tylko siłą wyprowadzić je ze sklepu. Reasumując: zakupy nie zostały zrobione w ogóle lub czegoś się zapomniało, dziecko jest wściekłe i zapłakane, rodzic wykończony.
Pracownicy zaobserwowali jeszcze jeden problem, który ich zdaniem wynika z bezstresowego wychowania. Chodzi o dzieci, które demolują sklep, a ich opiekunowie nie reagują lub wręcz przyzwalają im na to. Gdy personel zwraca na to uwagę, to od rodziców słyszy z reguły „To tylko dziecko”, „Ono nie robi nic złego”, „To pani obowiązkiem jest sprzątać”. Taki maluch potrafi na oczach pracownika rozrzucać towar na podłogę, niszczyć go lub przeszkadzać innym klientom. Z kolei sprzedawców obowiązuje pewna etyka, według której klient musi być traktowany jak najlepiej.
Niestety, wielu pracowników właśnie z powodu niesfornych dzieci rezygnuje z pracy. Odczuwają pewnego rodzaju wypalenie, które powodują: ciężka praca fizyczna, duża presja a do tego dochodzą codzienne problemy z klientelą.