W poniedziałkowy wieczór, 25 sierpnia, na granicy polsko-białoruskiej doszło do groźnego zdarzenia. W rejonie miejscowości Czeremcha grupa migrantów próbowała siłą sforsować ogrodzenie graniczne. Polscy żołnierze zostali obrzuceni kamieniami, a sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Podczas działań jeden z wojskowych sięgnął po granat hukowo-błyskowy, który ma na celu odstraszenie i rozproszenie agresywnych osób. Niestety ładunek niespodziewanie eksplodował w jego dłoni, powodując poważny uraz ręki.
Stan poszkodowanego i pomoc
Rannego żołnierza natychmiast ewakuowano z miejsca zdarzenia. Najpierw udzielono mu pomocy na miejscu, a następnie przetransportowano do szpitala w Białymstoku. Lekarze zapewniają, że jego stan jest stabilny i życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, choć obrażenia ręki są poważne.
Dochodzenie i komentarze władz
Sprawę bada Żandarmeria Wojskowa, która ma ustalić dokładne okoliczności wybuchu. Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślił, że służba na granicy wymaga ogromnej odwagi i poświęcenia. Zapewnił, że rząd nie zostawi rannych żołnierzy bez wsparcia, a funkcjonariusze codziennie narażają życie, chroniąc bezpieczeństwa Polski.
Tło wydarzeń
Od miesięcy sytuacja na granicy z Białorusią jest napięta. Migranci, wspierani przez białoruskie służby, próbują przedostać się na teren Unii Europejskiej. Polskie wojsko, Straż Graniczna i policja są regularnie atakowane kamieniami czy metalowymi prętami. W ramach operacji „Bezpieczne Podlasie” państwo wzmacnia ochronę granicy, jednak takie incydenty pokazują, jak trudna i ryzykowna jest codzienna służba mundurowych.
źródło zdjęcia: FB/Konflikty i Wiadomości Światowe

