Takich informacji z Niemiec nie słyszeliśmy od dawna: ponad trzy miliony osób bez pracy. To najgorszy wynik od 15 lat. Kanclerz Friedrich Merz ma już „receptę” na ten problem: ograniczane będą świadczenia dla bezrobotnych. „Na to nie może sobie pozwolić normalna pracująca rodzina” – podkreśla.
Rekordowe bezrobocie
W sierpniu liczba osób bez pracy wzrosła do 3,025 mln, a więc o 46 tys. więcej niż miesiąc wcześniej i aż o 153 tys. więcej niż rok temu. Federalna agencja pracy ostrzega, że to najgorszy wynik od 2010 roku.
Merz nie ukrywa, że sytuacja gospodarcza kraju staje się coraz trudniejsza.
W nadchodzących tygodniach i miesiącach może być jeszcze gorzej, ponieważ wiele firm ucierpiało znacząco z powodu amerykańskiej polityki celnej
– powiedział w wywiadzie dla stacji ProSiebenSat.1.
Koniec „komfortu” na zasiłkach?
Dziś bezrobotny Niemiec może liczyć nie tylko na zasiłek, ale i dopłatę do mieszkania, razem nawet 2 tys. euro miesięcznie. To więcej, niż zarabia część pracujących rodzin.
Na to nie może sobie pozwolić normalna pracująca rodzina
– podkreśla Merz.
I zapowiada, że system Buergergeld, wprowadzony w miejsce dawnego Hartz IV, czekają poważne cięcia.
Już wcześniej minister gospodarki Katherina Reiche mówiła, że trzeba doprowadzić do sytuacji w której praca będzie się opłacała bardziej, niż pozostawanie w domu na świadczeniach pomocowych.
Polityczny spór
Rzecz w tym, że reforma Buergergeld nie przejdzie jednak gładko. Według „Sueddeutsche Zeitung”, w koalicji rządzącej brakuje zgody. Socjaldemokraci ostrzegają, że cięcia uderzą w miliony obywateli i pogłębią biedę.
Ale liczby są bezlitosne. W 2024 roku świadczenia pochłonęły aż 46,9 mld euro z budżetu, czyli o 4 mld więcej niż rok wcześniej. Z systemu korzystało około 5,5 mln osób.
Rosnące bezrobocie, recesja i napięcia wokół polityki socjalnej sprawiają, że Niemcy stają przed poważnym wyborem. Jedno jest pewne, decyzje Merza wywołają gorącą debatę, a skutki odczują miliony Niemców.
Wiktoria Sikorska

