Światowe rynki finansowe w ostatnich dniach doświadczyły gwałtownych spadków, które wielu analityków łączy bezpośrednio z decyzją prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa, o wprowadzeniu kolejnych ceł na towary importowane do USA. Posunięcie to wywołało natychmiastową reakcję ze strony Chin i spotęgowało już trwającą wojnę handlową pomiędzy dwiema największymi potęgami gospodarczymi świata.
„Lekarstwo, które trzeba przełknąć”
Trump, odnosząc się do skutków własnych decyzji, stwierdził, że choć nie chce, by „cokolwiek spadało”, czasem konieczne jest „przełknięcie lekarstwa, by coś naprawić”. Zdaniem prezydenta USA, jego działania to forma naprawy wieloletnich zaniedbań i rezultatów „głupiego przywództwa”, które pozwoliło innym krajom czerpać korzyści kosztem amerykańskiej gospodarki. Trump oskarżył poprzednią administrację, kierowaną przez Joe Bidena, o uległość wobec zagranicznych partnerów, która miała skutkować utratą miejsc pracy, odpływem kapitału i osłabieniem pozycji USA.
Rynki reagują nerwowo
Reakcja światowych giełd była natychmiastowa. Indeksy na Wall Street zanotowały wyraźne spadki, podobnie jak parkiety europejskie i azjatyckie. Inwestorzy zareagowali na eskalację napięć handlowych obawą o trwałość globalnych łańcuchów dostaw, rosnące koszty produkcji i spadek popytu.
Odpowiedź Chin nie pozostawiła złudzeń: władze w Pekinie zapowiedziały własne środki odwetowe, co pogłębiło atmosferę niepewności i jeszcze bardziej zdestabilizowało rynek.
Eksperci podzieleni
Wśród ekonomistów nie ma zgodności co do tego, jak długo może potrwać zawirowanie. Część z nich ostrzega przed możliwym krachem finansowym, porównując sytuację do kryzysu z 2008 roku. Inni z kolei uważają, że obecne tąpnięcia to typowa korekta wywołana napięciem politycznym, po której rynki powinny wrócić do względnej równowagi.
Jedno pozostaje pewne – polityka handlowa USA pod wodzą Trumpa kontynuuje konfrontacyjny kurs, którego skutki odczuwalne są nie tylko w gabinetach negocjatorów, ale także w portfelach inwestorów i budżetach państw zależnych od eksportu.
Polityka przez cła
Trump konsekwentnie buduje narrację, w której Stany Zjednoczone są ofiarą nieuczciwej gry gospodarczej prowadzonej przez inne kraje. Nowe taryfy celne mają w tej optyce nie tylko chronić krajowy przemysł, lecz także zademonstrować determinację administracji w „odzyskiwaniu kontroli” nad handlem i produkcją.
Tymczasem gospodarka światowa coraz silniej odczuwa skutki tej strategii – od wahań kursów walut, przez rosnące ceny surowców, po zaburzenia w sektorach tak kluczowych jak technologia, motoryzacja czy rolnictwo.
Co dalej?
Obserwatorzy polityczni i ekonomiści zgodnie wskazują, że najbliższe tygodnie będą kluczowe dla dalszego rozwoju sytuacji. Czy uda się złagodzić napięcia na linii Waszyngton–Pekin? Czy kolejne rundy ceł pociągną za sobą efekt domina w innych regionach świata? I wreszcie – czy globalna gospodarka zdoła udźwignąć ciężar rosnącego protekcjonizmu?
źródło zdjęcia: https://x.com/mmpadellan/status/1909038914796769588/video/1
Cezary Majewski