Jak Rydzyk wspiera biznes wart KILKA MILIARDÓW złotych.

Jaki biznes wspiera Ojciec Tadeusz Rydzyk do spółki z m.in. okrzykniętym „kaznodzieją” Tomaszem Terlikowskim? Zdaniem wielu wart miliardy złotych rynek zwierząt futerkowych. 

Kto może zyskać na likwidacji branży futerkowe w Polsce? Państwa, które tę hodowlę rozwijają – Rosja, Ukraina, Dania. Zarobią także niemieckie firmy utylizacyjne, które kontrolują niemal cały rynek utylizacji odpadów w Polsce.

Walka o zlikwidowanie branży futerkowe w Polsce trwa już kilaka lat. Zdaniem hodowców od momentu, kiedy polska galanteria stała się dobrej jakości produktem cenionym na świecie i wartość poszybowała do góry. 

Aktualnie w kraju działa ok. 1,2 tys. ferm futerkowych i liczba ta systematycznie rośnie. Cała krajowa produkcja trafia na eksport. Najwiecej eksportujemy do Kanady – rocznie tylko ten rynek dla polskich przedsiębiorców jest wart niemal miliard złotych. 

Rocznie hodowla zwierząt futerkowych przynosi wpływy rzędu 2,5 mld złotych do budżetu. Przeciętny hodowca rocznie płaci 300 tys. podatku i składek – sama branża daje zatrudnienie kilkudziesięciu tysiącom osób.

Roczne przychody polskich rolników z hodowli zwierząt futerkowych, w zależności od koniunktury, wynoszą od 400 do 600 mln euro – informuje Money.pl

Dlaczego branża miałaby zostać zlikwidowana i co łączy ją z toruńskim redemptorystą?

„Te futerka przejmie kto? Niemcy i Rosjanie najpierw. Czy kto jeszcze? I kotka żałować. Do więzienia wsadzą. Tu się szanuje zwierzątka. Trzeba je szanować, ale równocześnie zabija się dzieci w Polsce. I mówią, że to są katolicy. Pewnie wszyscy byli w kościele na Boże Narodzenie. I co to jest? To jest jakaś schizofrenia. Tu się zastanawiają nad tymi futerkami, rozdzierają szaty. Ale człowieka wolno zabić. I to prawica jest? I to ludzie są?. Rozmawiałem z człowiekiem, który hoduje w Polsce zwierzęta futerkowe, nabrane kredyty, siedem tysięcy ludzi pracuje i gdzie oni teraz mają pójść? Na bruk? Kto zapłaci za te kredyty, kto zapłaci za to wszystko?” – mówił Tadeusz Rydzyk.

Podobnego zdania jest Tomasz Terlikowski , który twierdzi, że „zwierzęta mają służyć ludziom”.

Organizacje proekologiczne biją na alarm – „hodowcy nie przestrzegają określonych wymagań ani przepisów weterynaryjnych. „Nadmierny ścisk w klatkach, brak dostępu do wody, sterty odchodów, przypadki chorych i okaleczonych zwierząt” – to zarzuty ekologów wynikające z przygotowanego przez nich raportu.

Przeciwnikiem prowadzenia ferm jest także prof. Wojciech Pisula z Instytutu Psychologii PAN: „są zajęcia, na których nie godzi się robić pieniędzy. To, że jest rynek, nie oznacza, że powinniśmy na nim zarabiać”. – stwierdził.

Raport nie jest oparty o badania naukowe, ale bazuje na emocjach ludzi – uważają prof. dr hab. Grażyna Jeżewska-Witkowska a także dr hab. Andrzej Jakubczak z Instytutu Biologicznych Podstaw Produkcji Zwierzęcej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.

Eksperci zgodnie twierdzą – walka o zakaz hodowli zwierząt futerkowych w Polsce, nie jest do końca kwestią humanitaryzmu czy ekologii – chodzi o olbrzymie pieniądze, które ktoś zarobi, jeśli wprowadzi się zakaz. 

– Zaniepokojony jestem, że niektórzy posłowie ulegają różnym lobbingom. Zauważyłem, że na ustawę o GMO, która jest ważna dla konsumentów, jest blokada. Tak samo jak na ustawę o tym, by rolnicy mogli sprzedawać swoje produkty nie tylko w swoim gospodarstwie i na rynkach, ale także w lokalnych sklepikach – mówi przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, poseł Jarosław Sachajko.

„Z zakazu hodowli zwierząt futerkowych w naszym kraju najbardziej ucieszą się Finowie, którzy chętnie przejmą polskich kontrahentów.” mówi Szczepan Wójcik, hodowca i prezes Instytut Gospodarki Rolnej i Fundacji Wsparcia Rolnika.

Kto jeszcze zyska na zakazie? Firmy utylizacyjne – w Polsce wytwarza się ok. 800 tys. ton rocznie odpadów poubojowuch. To rynek wart 0,5 mld złotych. 80% rynku utylizacji w Polsce jest w rękach Niemców. Teraz na odpadach zarabiają producenci drobiu, ryb czy zakłady mleczarskie odsprzedając je hodowcom zwierząt futerkowych. Po zmianie przepisów strumień pieniędzy popłynie finalnie m.in. w stronę niemieckich firm.

 „Prawdą jest, że istnieje wiele organizacji ekoterrorystycznych, które swoimi działaniami doprowadzają do korzystnych dla innego lobby rozwiązań pod kątem finansowym. Z drugiej strony w Polsce funkcjonuje bardzo silne lobby futerkowe, co patrząc na wartość tego rynku nie dziwi. Aby realnie wspomóc zwierzęta należałoby zakazać produkcji we wszystkich krajach, przynajmniej Europy, ale i to z kolei da zyski innym. Najrozsądniej byłoby zaprzestać kupowania futer i innych wyrobów ze zwierząt, gdzie stworzenie cierpi tylko dla zrobienia futra czy portfela. Brak popytu powoduje spadek podaży” – mówi jeden z biznesmenów branży mleczarskiej.

 

Komentarze