Kinga Rusin tłumaczy się z afery związanej z Adele i Beyonce! „Naraziłam się wielu osobom…”
Kinga Rusin tłumaczy się z afery związanej z Adele i Beyonce! Z pewnością mieliście okazję widzieć zdjęcie, które obiegło zagraniczne media i portale plotkarskie. Prezenterka stacji TVN pozowała na nim w towarzystwie wokalistki Adele.
Kinga Rusin po Oscarowej Gali została zaproszona na prywatną imprezę do Jaya-Z i Beyonce! Korzystając z okazji dziennikarka zrobiła sobie foto z „odchudzoną” Adele. Jak tłumaczyła mama Igi i Poli Lis, wokalistka zrzuciła około 30 kilogramów. Prezenterka „Dzień dobry TVN” rozmawiała z nią… o butach. Zdjęcie, które znalazło się na profilu pani Kingi wywołało medialne poruszenie.
Dziennikarka stacji TVN postanowiła wydać oświadczenie w tej sprawie. Okazuje się, że swoją postawą naraziła się „wielu osobom w Los Angeles”.
Bardzo mnie cieszy, że tak wielu czytelników portali plotkarskich tak gwałtownie zaczęło wyznawać umiłowanie do prywatności… celebrytów. A hejterzy zaczęli opowiadać o moralności. Cuda po prostu. Nagle mikrorelacja z udziału w imprezie gwiazd wywołała dyskusję o tym co wolno, a czego nie wolno dziennikarzowi – zaznaczyła była żona Tomasza Lisa.
Polska dziennikarka uważa, że nie zrobiła nic, co mogłoby być niezgodne z kalifornijskim prawem. Co za tym idzie, nie musi się obawiać konsekwencji ani rozpraw sądowych. Aby działać zgodnie z zasadami, prezenterka musiała być bardzo ostrożna w pisaniu swojej relacji.
Otóż spieszę z wyjaśnieniem, że kwestia ta jest mocniej uregulowana w Kalifornii niż w Polsce. Są to reguły surowe, ale w ich ramach dziennikarz może działać i zbierać informacje, materiały oraz je publikować. Dlatego bardzo ostrożnie pisałam tę relację insiderską, aby działać zgodnie z regułami. Było to o tyle łatwe, że nie interesują mnie bardzo chronione intymne szczegóły relacji osobistych gwiazd show biznesu, zasłyszane informacje prywatne, a tym bardziej ich przekazywanie (to robią brukowce). Przyjęłam w naturalny sposób inny cel: postanowiłam oddać klimat imprezy głównie poprzez pokazanie moich własnych przeżyć, a nie cudzych – czytamy w oświadczeniu pani Kingi.
Dziennikarka ma świadomość, że pisząc swoją „insiderską relację” naraziła się wielu osobom z Los Angeles. Uważa jednak, że gra była warta świeczki. Nie zamierza przejmować się zakazami wstępu na inne celebryckie imprezy.
Oczywiście naraziłam się wielu osobom w Los Angeles takim materiałem. Ale taka jest cena pisania tekstów „insiderskich”. I trzeba trochę odwagi. Dziennikarze cały czas wszystkim się narażają. Bardziej narażam się myśliwym czy Ministerstwu Środowiska. Więc na pewno nie będę się przejmować zakazem wstępu na jakieś imprezy w USA. A miłą nagrodą są zaproszenia udzielenia wywiadów w światowych telewizjach – podsumowała prezenterka telewizyjna.
Zobacz również: Co stało się Ewie Farnej?! Widać ogromne zmiany w wyglądzie!