Były premier Leszek Miller, przez dekady utożsamiany z lewicą, w najnowszej rozmowie z Moniką Jaruzelską zaskakuje – jego polityczne diagnozy znajdują uznanie tam, gdzie mało kto by się tego spodziewał. Wśród sympatyków Konfederacji pojawiają się głosy podziwu dla odwagi, jednoznaczności i trzeźwej oceny rzeczywistości, jaką prezentuje. Zjawisko to nie jest przypadkowe – to efekt konsekwentnego odchodzenia Millera od politycznego mainstreamu i jego coraz wyraźniejszej niechęci do obowiązujących aksjomatów sceny publicznej.
Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że jego wypowiedzi o relacjach polsko-ukraińskich, Unii Europejskiej czy o amerykańskiej polityce zagranicznej są zbieżne z narracją obecnych liderów Konfederacji. Kiedy posłanka tej formacji wymienia Millera jako polityczny autorytet – zaznaczając, że chodzi o „dzisiejszego Millera” – trudno już mówić o przypadkowej zbieżności. To raczej wskaźnik głębszego przełomu: przewartościowania dotychczasowych politycznych etykiet i nieoczywistego rozłożenia lojalności ideowych.
Głos spoza układu
Miller nie zamierza wracać do polityki. Odmawia zarówno reaktywacji swojej dawnej partii, jak i budowy nowego projektu. Jak sam mówi, jego czas się skończył, a obecność w przestrzeni publicznej jest raczej odpowiedzią na zainteresowanie niż próbą odzyskania wpływów. Z ironicznym dystansem zauważa, że choć nie planuje startu w wyborach, regularnie pojawiają się spekulacje o jego rzekomym powrocie. Dziś, wolny od zobowiązań partyjnych i lojalności środowiskowych, pozwala sobie na głos nieskorygowany strategią.
Ten brak autocenzury sprawia, że Miller rezonuje z elektoratem zmęczonym polityczną kalkulacją. Gdy mówi o banderowskiej spuściźnie ukraińskiej polityki pamięci, o asymetrii porozumień wojskowych zawieranych przez Polskę, czy o konieczności ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej – nie przebiera w słowach. Tym samym wchodzi na teren długo zarezerwowany wyłącznie dla radykalnych formacji. Jednak jego głos różni się od populistycznych fraz – ma ton doświadczenia, nie buntu.
Konfederacja jako adresat rozczarowanych?
To właśnie w tym obszarze ujawnia się zaskakujące zbliżenie z Konfederacją. Miller nie ukrywa, że jego komentarze są pozytywnie odbierane przez sympatyków tego ugrupowania. Padają zaproszenia, deklaracje wsparcia, a czasem nawet życzenia jego startu w wyborach prezydenckich. Sam polityk dystansuje się od tego rodzaju pomysłów, ale wyraźnie nie ignoruje samego zjawiska.
Dla wielu młodszych wyborców Konfederacji Miller jest politykiem, który – choć z innej epoki – mówi to, co ich przedstawiciele dziś formułują na nowo. W jego słowach słyszą coś więcej niż nostalgię za przeszłością – słyszą diagnozę, która trafia w sedno ich niepokoju: o to, że Polska nie kontroluje już własnego interesu, że polityka zagraniczna podporządkowana jest zewnętrznym graczom, a narodowa suwerenność została zamieniona na doraźne korzyści.
Poza etykietami, bliżej realności
W rozmowie pojawia się też refleksja nad tym, jak łatwo dziś w Polsce zostać zakwalifikowanym jako „prawica”. Wystarczy odejść od języka oficjalnych komunikatów, zakwestionować dogmaty aktualnej narracji i już automatycznie zostaje się „kontrowersyjnym”, „podejrzanym”, a nawet „ruską onucą”. Miller punktuje ten mechanizm z ironiczną precyzją: łatka zamiast argumentu, wykluczenie zamiast debaty.
Kiedy więc polityk dawniej kojarzony z twardą lewicą, deklaruje poparcie dla podejścia Donalda Trumpa wobec wojny w Ukrainie, uznając pokój za nadrzędną wartość – spotyka się z falą krytyki ze strony dotychczasowych sprzymierzeńców. Ale to właśnie ten radykalny realizm czyni go atrakcyjnym dla tych, którzy wyrośli z wiary w polityczną poprawność.
„Nie chcę wracać, ale będę mówił”
Wyraźnie widać, że Millerowi zależy nie na stanowiskach, ale na wpływie. Nie planuje założyć partii, nie chce funkcji – ale chce mówić. Być może dlatego jego głos nabrał ostrości: nie musi już ważyć każdego słowa w kontekście interesów formacji. Może pozwolić sobie na to, na co większość czynnych polityków nie może – na bycie sobą. A to czyni go głosem coraz bardziej słyszalnym w przestrzeni, która domaga się alternatywy wobec oswojonego centrum.
źródło zdjęcia: https://www.youtube.com/watch?v=NmsInhHnQUg
Magdalena Strupiechowska