12 kwietnia 2025 roku Warszawa stała się sceną demonstracji pamięci, tożsamości i politycznego przekazu. Uroczysty marsz, organizowany z okazji symbolicznych rocznic – 1000-lecia koronacji Bolesława Chrobrego i 500-lecia hołdu pruskiego złożonego przez Albrechta Hohenzollerna – przyciągnął tłumy sympatyków Prawa i Sprawiedliwości. Wydarzenie zyskało wymiar nie tylko historyczny, lecz również współczesny, nacechowany ideologiczną mobilizacją i retoryką obrony suwerenności.
Marsz, który miał przypomnieć
Uroczystości rozpoczęły się przed południem mszą świętą w kościele św. Krzyża. Liturgia nadała wydarzeniu podniosły ton, łącząc wymiar religijny z narodowym. Następnie, punktualnie o godzinie 12:00, spod pomnika Mikołaja Kopernika ruszył pochód, który przemierzył Krakowskie Przedmieście, by dotrzeć na Plac Zamkowy.
Wśród uczestników znalazł się prezes PiS Jarosław Kaczyński. Już wcześniej w mediach społecznościowych mobilizował swoich zwolenników, wskazując na symboliczne znaczenie obu rocznic jako „woli, suwerenności i siły polskiego ducha”. Marsz nie był więc tylko gestem pamięci – był również politycznym manifestem.
Tysiące pod biało-czerwonymi flagami
Według danych ratusza, do stolicy przybyło około 200 autokarów z różnych stron Polski. Szacunkowo w wydarzeniu wzięło udział około 20 tysięcy osób. Skandowane hasła – „Republika” czy „Nie bać Tuska” – nadały wydarzeniu jednoznacznie antyrządowy i zarazem tożsamościowy charakter. Atmosfera była jednocześnie podniosła i wojownicza, co wpisywało się w ton nadany przez organizatorów.
Nawrocki jako głos suwerenności
Kulminacją marszu było wystąpienie Karola Nawrockiego – historyka, prezesa IPN i zarazem kandydata PiS w nadchodzących wyborach prezydenckich. Jego przemówienie, poprzedzone skandowaniem „Tu jest Polska”, stanowiło próbę splecenia przeszłości z teraźniejszością.
W słowach Nawrockiego nie chodziło wyłącznie o celebrację przeszłości, ale o przypomnienie jej jako źródła siły wobec wyzwań współczesności. Przestrzegał przed „narodową amnezją” i „mikromanią”, odwołując się do wyobrażonej wspólnoty silnej tradycją, zakorzenionej w historii, niechętnej zewnętrznym wpływom. Była to lekcja historii w duchu politycznego zaangażowania – z wyraźnym przesłaniem do przyszłych wyborców.
Co pozostało po marszu?
Oficjalna część wydarzenia zakończyła się wczesnym popołudniem, lecz na Placu Zamkowym wciąż gromadziły się osoby z flagami i transparentami. Pozostali, jakby nie do końca chcieli wracać – nie tylko do domów, ale i do rzeczywistości, której ten marsz był ucieczką i deklaracją. Wydarzenie nie zakończyło się jednak tylko na manifestacji – jego echo zapewne jeszcze długo pobrzmiewać będzie w mediach i politycznych komentarzach.
Marsz z 12 kwietnia był więc nie tylko hołdem dla przeszłości. Stał się również próbą reaktualizacji pamięci historycznej jako narzędzia budowania politycznej wspólnoty. W tym sensie był demonstracją nie tylko pamięci, ale także aspiracji – do bycia dziedzicami historii, którą można przekształcić w oręż współczesnych narracji.
źródło zdjęcia: https://x.com/NawrockiKn/status/1911038900593631326/photo/1
Anna Miller