W politycznej debacie o przyszłości Polski coraz wyraźniej wybrzmiewa pytanie, które dotąd funkcjonowało głównie w sferze publicystycznych spekulacji: czy zbliżamy się do końca duopolu PO–PiS? Dla Adriana Zandberga odpowiedź jest oczywista – ten układ nie tylko się przeżył, ale wyrządził również głęboką szkodę politycznej wyobraźni społeczeństwa.
Spór dwóch panów
Zandberg nie ukrywa swojej niechęci do dominującego przez ostatnie dwie dekady układu. W rozmowie w RMF FM mówi wprost: „Coś bardzo złego stało się z polską polityką i także z naszą wyobraźnią polityczną w wyniku tego, że sprowadziliśmy politykę do sporu między dwoma facetami”. W tym jednym zdaniu zawiera się gorzka diagnoza – polityczny teatr zdominowany przez Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska przestał być miejscem sporu o treść, a stał się areną personalnej wojny.
Ten stan rzeczy, jak zauważa Zandberg, prowadzi do coraz większego wyjałowienia debaty publicznej. W jego opinii „zniknęła treść polityki” – zamiast sporu o konkretne rozwiązania, toczy się wojna, w której liczy się tylko to, kto kogo bardziej znienawidzi. A przecież rzeczywiste linie podziału biegną gdzie indziej – przez stosunek do usług publicznych, do roli państwa, do modelu gospodarki i systemu podatkowego.
Nie jesteśmy tacy sami
Zandberg odniósł się również do często powtarzanego zarzutu, jakoby obecność Lewicy i Konfederacji w parlamencie miała wzmacniać „nowy duopol”. Zdaniem lidera Razem, taki obraz to uproszczenie. „Różnice między Sławomirem Mentzenem a mną są realne, a nie wymyślone na siłę” – zaznaczył, podkreślając, że to nie tylko inne poglądy, ale zupełnie odmienne wizje państwa.
Podczas gdy Konfederacja stawia na państwo minimum, Lewica domaga się państwa aktywnego – obecnego zarówno w gospodarce, jak i w polityce społecznej. „Wierzę w politykę, w której spieramy się o rzeczy, ale to nie oznacza, że dzielimy Polskę na pół” – podsumował.
Kto zawinił w sprawie Trzaskowskiego?
Zandberg nie przyjął na siebie winy za porażkę Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich. Jego zdaniem, kluczowa była tu nie decyzja Partii Razem, lecz katastrofalna ocena społeczna rządów koalicji PO i jej „małych sojuszników”. Kandydat Platformy – jak ocenił – przegrał mimo bycia jej „najsilniejszym kandydatem” z „jednym z najsłabszych” przedstawicieli PiS. Wniosek: rozczarowanie obecną ekipą rządzącą było większe niż niechęć do PiS.
Władzy nie dla samej władzy
Czy Partia Razem wejdzie do rządu Donalda Tuska, jeśli premier zaproponuje jej ministerialne teki? Tylko pod jednym warunkiem – jeśli rząd zdecyduje się zrealizować konkretne postulaty Lewicy: 8% PKB na ochronę zdrowia, zdecydowane zwiększenie wydatków na naukę i badania oraz wycofanie się z pomysłów legislacyjnych grożących spekulacyjnym obrotem nieruchomościami (np. ustawa o REIT-ach).
To podejście jasno różni Razem od polityki transakcyjnej – nie chodzi o posady, ale o program. Koalicja ma sens tylko wtedy, gdy służy realizacji obietnic, a nie przetrwaniu za wszelką cenę.
Obietnice Tuska? „Jazda bez trzymanki”?
Zandberg z przekąsem komentuje zapowiedzi premiera o „dziesiątkach, setkach, tysiącach ustaw”. Pytanie brzmi: jakich? „Na razie nikt ich nie widział” – zauważa. I ostrzega, że jeśli rząd zamierza forsować projekty szkodliwe, jak dopłaty dla deweloperów czy legislacja pod REIT-y, to lepiej, żeby się nie spieszył.
Jego diagnoza współczesnej polityki jest niepokojąca, ale realistyczna – wśród członków obecnej koalicji „wspólnoty interesów za wielkiej nie ma”, a głównym spoiwem nie jest program, lecz strach przed przedterminowymi wyborami. Do tego dochodzi wpływ lobby biznesowych, które potrafią skutecznie wywierać presję, często ponad głowami obywateli.
Czy Polska jest gotowa na coś więcej niż PO-PiS?
Zandberg wierzy, że tak. Uważa, że polityka nie musi być wojną plemion, lecz sporem o idee i konkretne rozwiązania. Ale żeby ten scenariusz mógł się ziścić, potrzebna jest zmiana układu sił – taka, w której głos Lewicy nie będzie dodatkiem, lecz warunkiem większości.
To ambitna wizja. I choć dziś sondaże nie pozostawiają złudzeń, że duopol nadal dyktuje warunki gry, coraz częściej pojawiają się rysy w jego fundamencie. Czy pęknie całkiem – zależy już nie tylko od liderów, ale też od tych, którzy gotowi są wyjść poza schemat.
źródło zdjęcia: youtube
Justyna Walewska