To zdjęcie przeszło do historii! Wszystko przez TEN szczegół!

Złapany przez fotoradar mężczyzna przekroczył prędkość. To, co stało się później zadziwia każdego!

Przyłapany przez fotoradar mężczyzna przekroczył prędkość o 100 km/h. Cała sytuacja miała miejsce w Jasieniu, kierowca chciał zachować prawo jazdy i sięgnął po znane z internetu rozwiązanie. 

Fotoradary są na polskich drogach od lat i wielu kierowców potrafi wywinąć się od mandatu. Oczywistym jest zwalnianie a następnie przyspieszanie po minięciu fotoradaru, czy zalepianie tablic rejestracyjnych śniegiem zimą. Teraz kierowca wpadł przez jeden mały szczegół, wszystko przez…

Zmotoryzowanym pomaga fakt obligatoryjnego oznakowania fotoradarów oraz ich przykuwający wzrok żółty kolor. W przypadku omawianego kierowcy GITD wykorzystało nieznany szerzej sposób na ukaranie sprawcy a historia przyłapanego przeszła do historii internetowych poradników jak uniknąć mandatu.

Kolejny sposób na uniknięcie kary to brak wskazania kierowcy w odpowiedzi na korespondencję przesłaną przez Generalną Inspekcję Transportu Drogowego – kierowca nie przyznaje się do winy i liczy na uniknięcie punktów karnych czy odebranie prawa jazdy a ponosi karę jedynie za niewskazanie sprawcy.

Tak postanowił zrobić kierowca przyłapany w Jasieniu. Sprawa zakończyła się jednak zupełnie inaczej.

W październiku 2018 r. fotoradar w Jasieniu w woj. małopolskim wykonał zdjęcie samochodowi, który nocą w terenie zabudowanym poruszał się z prędkością 155 km/h. Przekroczył wobec tego dozwoloną prędkość o 95 km/h. W zgodzie z procedurą GITD przesłało właścicielowi pojazdu korespondencję z wiadomością o wykroczeniu oraz żądaniem wskazania osoby prowadzącej auto.

Mężczyzna wiedział, że jeśli przyzna się do winy, to straci uprawnienia na 3 miesiące. Przesłał więc oświadczenie o rezygnacji ze wskazania winnego. Niestety GITD wystąpiło do starostwo z prośbą o udostępnienie wizerunku twarzy właściciela pojazdu z prawa jazdy – nie było już wątpliwości – osoba na zdjęciu z fotoradaru oraz na dokumencie to ten sam mężczyzna. Sprawa trafiła do sądu i finalnie skończyła się zdecydowanie nie po myśli właściciela Opla.

 

Komentarze