Premier Australii: „Ewakuujcie się, jeśli możecie”
Sytuacja w Australii mimo upływającego czasu wcale się nie poprawia. Wręcz przeciwnie, teraz władze zalecają mieszkańcom… ewakuację.
Powodem zaostrzenia się już i tak trudnej sytuacji jest silny wiatr. Sprzyja on rozprzestrzenianiu się ognia i utrudnia strażakom gaszenie. W czwartek, w ciągu zaledwie kilku godzin spłonęło tam tysiąc hektarów lasu. Pożary w Australii zbierają coraz większe żniwo.
Czytaj także: Ukraiński samolot zestrzelony przez Irańczyków? Jest raport śledczych
Ostatnie dni przyniosły deszcz, ale ilość opadów nie miała znaczenia przy gaszeniu szalejących płomieni. Prognozy wskazują, że temperatura ponownie osiągnie ponad 40 stopni Celsjusza, a takie warunki mogą być powodem kolejnych pożarów w południowo-wschodniej części Australii. Właśnie ta część kraju najbardziej ucierpiała w wyniku działania niszczycielskiego żywiołu. W pogotowiu są służby ratunkowe i wojsko.
Mieszkańcy stanu Wiktoria, Nowa Południowa Walia i Australia Południowa otrzymali SMSy z wezwaniem do ewakuacji. Premier Australii, Scott Morrison, ostrzegał mieszkańców, aby zachowali czujność i w razie potrzeby natychmiast opuścili swoje domy.
Nadchodząca noc będzie dla Australii jedną z najtrudniejszych. Najbliższe dni i tygodnie również nie zapowiadają się na spokojne.
Czytaj także: Raper stwierdził, że pożary w Australii to skutek… LGBT i aborcji
Szczególnymi miejscami w tym trudnym czasie są… ośrodki narciarskie. Sytuację w rejonie Gór Śnieżnych władze nazwały “ekstremalnym niebezpieczeństwem”. W “największym ośrodku narciarskim półkuli południowej”, Perisher, armatki śnieżne służące zwykle do naśnieżania stoków, pompują hektolitry wody. Tak ośrodek przygotowuje się na nadchodzącą falę pożarów.
Pożary w Australii do tej pory pochłonęły życie 27 osób i co najmniej miliarda zwierząt. Spłonęło również ponad 10 milionów hektarów terenu.