Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział rzecz, która jeszcze niedawno brzmiałaby jak prowokacja: Polska – tak jak reszta Europy – musi brać pod uwagę możliwość wojny z Rosją w horyzoncie kilku najbliższych lat. Nie jako „scenariusz zapasowy”, nie jako „zagrożenie teoretyczne”, ale jako potencjalność mieszczącą się w planach państwa do końca obecnej dekady.
Wypowiedź, choć sformułowana w precyzyjnym i niemal technokratycznym języku, wywołała poruszenie. Bo to już nie jest klasyczna dyplomacja oparta na sygnałach i „ostrzegawczej retoryce”. To zaproszenie do fundamentalnej zmiany sposobu myślenia – nie tylko o polityce zagranicznej, ale o funkcjonowaniu całego państwa w warunkach rosnącego napięcia geopolitycznego.
Wojna jako element planowania, nie straszenia
Tym, co wyróżnia dzisiejszy dyskurs, nie jest krzyk, ale rachunek. Ile dywizji, ile dronów, ile dni przetrwania infrastruktury krytycznej. Rozmowy, które kiedyś były domeną sztabowców, przenoszą się do przestrzeni publicznej, a pytania o gotowość militarną stają się pytaniami o sensowność polityki – budżetowej, edukacyjnej, społecznej.
W podobnym tonie co Sikorski wypowiadają się dziś liderzy krajów bałtyckich, przedstawiciele rządów w Skandynawii czy zachodnich Niemczech. Wspólny mianownik? Realizm. I przekonanie, że pokój nie jest już czymś oczywistym – że wymaga ochrony, inwestycji i mobilizacji.
Polska: państwo frontowe, społeczeństwo na zakręcie
W tym nowym paradygmacie Polska zajmuje pozycję szczególną – zarówno jako bufor, jak i test. Geografia umieszcza nas na styku wpływów. Historia czyni nas wrażliwymi. Polityka wewnętrzna – coraz bardziej spolaryzowana – może jednak utrudniać budowę tego, co w warunkach narastającego zagrożenia najcenniejsze: odporności społecznej.
Gotowość na wojnę – w rozumieniu, o którym mówi Sikorski – to nie tylko zakupy sprzętu wojskowego i mobilizacja rezerw. To również przygotowanie struktur cywilnych, wzmacnianie zaufania do państwa, edukacja obywatelska, a nawet sprawność komunikacji publicznej. To test dojrzałości systemu.
Nie o wojnę chodzi, ale o pokój
Paradoksalnie, coraz częstsze mówienie o wojnie nie świadczy o jej pożądaniu. Wręcz przeciwnie – to efekt gorzkiej lekcji ostatnich lat: pokój nie przychodzi sam z siebie. Musi być wypracowany, obroniony, zaplanowany. Europa – budowana przez dekady jako przestrzeń bez konfliktu – musi dziś uczyć się życia w cieniu zagrożenia, bez rezygnowania z wartości demokratycznych i cywilnych.
Burza nadchodzi – pytanie brzmi: czy dach wytrzyma
Słowa Sikorskiego – „Musimy się przygotowywać” – to nie alarm. To diagnoza. A zarazem pytanie, czy wciąż mamy czas, wolę i zdolność, by zbudować dach, który wytrzyma. Nie wiemy, czy burza uderzy. Ale wiemy, że może. I to już zmienia wszystko.
źródło zdjęcia: https://x.com/RalphGoodale/status/1902835306505834748/photo/1
MS