W drugiej turze wyborów prezydenckich 2025 różnica między kandydatami była minimalna, a zwycięstwo Karola Nawrockiego nie byłoby możliwe bez poparcia wyborców prawicy antysystemowej. Jak pokazują dane, to właśnie głosy oddane wcześniej na Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna przesądziły o wyniku dogrywki.
Mentzen i Braun – królowie transferu głosów
Sławomir Mentzen, lider Nowej Nadziei i jeden z głównych twórców Konfederacji, zdobył w pierwszej turze blisko 15% głosów. Z kolei Grzegorz Braun, startujący osobno, uzyskał ponad 6%. Ich wyborcy stanowili więc dużą grupę, o którą musieli zabiegać zarówno Nawrocki, jak i Trzaskowski. Jak się okazało, aż 88,1% sympatyków Mentzena i aż 92,5% głosujących wcześniej na Brauna zdecydowało się poprzeć Karola Nawrockiego w drugiej turze.
Ten masowy przepływ głosów z prawej strony sceny politycznej do kandydata wspieranego przez PiS był kluczowy dla jego zwycięstwa. Gdyby Mentzen i Braun nie mieli tak zdyscyplinowanego elektoratu, wynik wyborów mógłby być zupełnie inny.
Trzaskowski z poparciem centrum i lewicy
Rafał Trzaskowski również mógł liczyć na silne wsparcie – ale głównie ze strony centrum i lewicy. Prawie wszyscy wyborcy Magdaleny Biejat (90,2%), Szymona Hołowni (86,2%) oraz Adriana Zandberga (83,8%) zagłosowali na niego w drugiej turze. Jednak te głosy nie wystarczyły, by zrównoważyć skuteczną mobilizację prawicowego zaplecza Nawrockiego.
Przegrana o włos, wygrana dzięki sojusznikom
Karol Nawrocki wygrał wybory prezydenckie, ale nie dlatego, że przekonał do siebie nowych wyborców, lecz dlatego, że przejął niemal całość głosów Mentzena i Brauna. Była to strategiczna rozgrywka, w której lojalność i ideowe pokrewieństwo okazały się silniejsze niż różnice personalne między kandydatami.