CBA sprawdziło asystentkę szefa NBP! Wyszło na jaw, że…

W ostatnim czasie, funkcjonariusze CBA wzięli pod lupę oświadczenia majątkowe Martyny Wojciechowskiej oraz działalność departamentu. Nie dopatrzono się nieścisłości, uwagi mieli natomiast kontrolerzy NIK.

Jak poinformowało biuro prasowe Narodowego Banku Polskiego, wszystkie działania kontrolne stałe oraz doraźne, skupiające się na pracy asystentki szefa NBP, Martyny Wojciechowskiej a także koordynowanego przez nią Departamentu Komunikacji i Promocji, nie zauważyły żadnych niepokojących elementów. Nie doszło do wszczęcia śledztwa przez Prokuraturę Okręgową, ponieważ podejrzenia okazały się bezpodstawne.

Głównym obiektem badań funkcjonariuszy były oświadczenia majątkowe Wojciechowskiej z okresu jej działalności jako radnej w sejmiku wojewódzkim. Jak mówił rzecznik CBA, na początku były to czynności analityczne, które z czasem miały przekształcić się w kontrolne.

Kontrola związana jest z aferą, która miała miejsce na początku tego roku. Do wiosny ubiegłego Roku, Martyna Wojciechowska była radną sejmiku mazowieckiego. Jednak nie musiała ona ujawniać swoich zarobków, ponieważ tuż przed ostatecznym terminem składania oświadczeń majątkowych za rok 2017, zrzekła się mandatu.

Według oświadczenia za rok 2016, na konto Wojciechowskiej mogło wpływać nawet około 65 tys. złotych miesięcznie. Żeby uniknąć kontrowersji, władze Banku Centralnego ujawniły dyrektorskie pensje. Jak pokazywały dane, kobieta zarabiała w 2018 roku 49 653 zł brutto miesięcznie, a to czyniło ją najlepiej zarabiającym dyrektorem. 

Istotny jest oprócz tego fakt, że oprócz powyższego stanowiska, Martyna Wojciechowska w połowie 2017 roku została także przedstawicielem Narodowego Banku Państwowego do rady Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Według źródeł, zarobki za zasiadanie w radzie wynosiły w 2017 roku ponad 11 tys. złotych miesięcznie, natomiast rok później już 12 tysięcy. Głos zabrał także prezes Adam Glapiński, który zaznaczał, że wysokie wynagrodzenia w bankach centralnych są czymś normalnym i adekwatnym do pełnionej funkcji.

 Z lipcowego raportu kontrolnego, wątpliwości Najwyższej Izby Kontroli budziło: nierzetelne stosowanie przepisów odnośnie maksymalnych pensji, koszty usług zewnętrznych, które były nieuzasadnione, czy ekstra premie dla większości pracowników w wysokości 6 tys. złotych. 

Źródło: wp.pl, pixabay.com

Komentarze