Od wielu lat polska scena polityczna przypomina bardziej teatr emocji niż pole racjonalnego sporu. W najnowszym odcinku tego spektaklu, jedną z głównych ról odgrywa narracja o rzekomym sfałszowaniu wyborów prezydenckich. Głos w tej sprawie zabrał Jan Śpiewak, który w swoim najnowszym komentarzu nie szczędził słów krytyki wobec tych, którzy bez dowodów próbują podważyć wynik głosowania. W jego ocenie to nie tylko nieodpowiedzialne, ale wręcz niebezpieczne działanie, które podkopuje fundamenty demokratycznego porządku.
Fałszowanie – ale przez kogo?
Śpiewak przytomnie zauważa, że to Donald Tusk i jego środowisko, mimo pełni władzy, zaczynają dziś insynuować nieprawidłowości w procesie wyborczym. Absurd tej sytuacji unaocznia jedno pytanie: jak opozycja mogła sfałszować wybory, które były nadzorowane przez rząd jej przeciwników? Jeśli zarzuty byłyby prawdziwe, oznaczałoby to całkowity paraliż państwa i jego instytucji – od PKW po służby specjalne. Sam Tusk nie zgłaszał zastrzeżeń tuż po wyborach, co czyni jego obecne sugestie jeszcze bardziej wątpliwymi.
Taktyka pogłębiania polaryzacji
W opinii Śpiewaka, insynuacje o sfałszowaniu wyników to strategia, nie diagnoza. To rodzaj politycznego „tykania” przeciwnika, które ma za zadanie rozgrzewać emocje i wzmacniać spolaryzowanie elektoratu. Niczym małpa drażniona kijem przez widza, scena polityczna reaguje impulsywnie i przewidywalnie – a Tusk doskonale zna reguły tej gry.
Elity na wojnie z państwem
Do chóru podważającego legalność głosowania dołączają prawnicze i medialne elity – z Hanną Gronkiewicz-Waltz i profesorem Safianem na czele. Śpiewak nie oszczędza ich w swoim komentarzu. Wskazuje, że ci sami ludzie, którzy przez lata funkcjonowali w strukturach władzy, dziś pozują na strażników demokracji, choć ich przeszłość – zwłaszcza związana z reprywatyzacją – podważa ich wiarygodność.
Państwo upartyjnione
Obecny chaos prawny, w którym każda strona ma własnych sędziów, media i narrację, to – według Śpiewaka – efekt ostatniej dekady. Dziś mamy do czynienia z sytuacją, w której nawet tak podstawowa instytucja jak Sąd Najwyższy staje się elementem politycznego sporu. Gdy Tusk sugeruje konieczność przeliczenia głosów, zapomina, że to właśnie ta sama izba SN wcześniej legitymizowała jego własne zwycięstwo. Tej sprzeczności już nikt nie próbuje tłumaczyć.
Teoria spisku zamiast autorefleksji
Niepowodzenie Trzaskowskiego staje się dla obozu rządzącego nie do przyjęcia. Zamiast przyjąć odpowiedzialność za słabą kampanię i niedojrzałego kandydata, wybiera się ucieczkę w spiskowe narracje. Śpiewak porównuje to do działań Donalda Trumpa po wyborach w USA w 2020 roku – obaj liderzy, zamiast uznać porażkę, zasiewają wątpliwości.
Cena za demontaż zaufania
Śpiewak nie ukrywa, że tego typu zarzuty mają swoją cenę. Jeśli premier rządu sugeruje możliwość sfałszowania wyborów – bez twardych dowodów – to uderza nie tylko w przeciwników politycznych, ale w samo państwo. To droga prowadząca do rozpadu zaufania społecznego, która może zakończyć się polityczną wojną domową.
Komentarz końcowy: dwie sekty, jedno państwo
Podsumowując, Jan Śpiewak rysuje obraz państwa rozdartego między dwie elity, z których żadna nie reprezentuje interesu obywateli. Z jednej strony „sekta smoleńska”, z drugiej – nowa legenda o ukradzionych wyborach. Polityka staje się tu grą emocji, nie odpowiedzialności. Dla demokracji to zła wiadomość – bo jeśli wszystko staje się względne, to nic nie jest już wspólne.
źródło zdjęć: youtube
Anna Miller