Bartłomiej Misiewicz załatwiał spotkania z wojskowymi za pieniądze? Teraz straszy pozwami.

Misiewicz zrobił jedną z najbardziej zawrotnych karier w czasach „dobrej zmiany”. Mimo braku kompetencji, za to z ogromnymi ambicjami, był rzecznikiem Ministerstwa Obrony Narodowej i działał w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Po wyjściu z aresztu i zrzuceniu zbędnych kilogramów, wraca znów do gry. Pomagał biznesmenowi w załatwieniu wielomilionowych dotacji.

Niczym Dyzma

Bartłomiej Misiewicz był ulubieńcem Antoniego Macierewicza, gdy ten był szefem Ministerstwa Obrony Narodowej. Przed tym ambitnym absolwentem liceum stawali na baczność oficerowie. Salutowali i traktowali z najwyższymi honorami. Był człowiekiem Macierewicza, który żądał posłuchu i szacunku. Jenak jego kariera nie trwała zbyt długo. Jej zakończenie zostało wymuszone przez Jarosława Kaczyńskiego.

Zabawy Misiewicza

Jeszcze długo po dymisji pupila Macierewicza, mówiło się o jego wypadzie na dyskotekę w Białymstoku. Misiewicz stawiał tam drinki, chwalił się swoimi wpływami i co niektórym proponował posadę w MON-ie. Jednak zamiast piąć się żwawo po szczeblach ministerialnej kariery, Misiewicz wylądował w areszcie. Pięć miesięcy izolacji.

Zarzuty wobec Misiewicza

Bartłomiej Misiewicz przedstawiono zarzuty o nadużycie uprawnień i działanie na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Jego przełożony, Antoni Macierewicz nie mógł mu już pomóc. Sam popadł w niełaskę prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Po wyjściu z aresztu , Misiewicz był jak młody Bóg. Przeszedł spektakularną metamorfozę. Zrzucił 40 kg, zmienił styl, wydawać by się mogło, że jest zupełnie innym człowiekiem. Prokuratura wciąż nie przedstawiła aktu oskarżenia wobec byłego rzecznika MON-u.

Nowe wątki

W sprawie pojawia się wątek wrocławskiego biznesmena Radosława Tadajewskiego. To bliski przyjaciel Adama Hofmana. Fundusz założony przez Tadajewskiego starał się o 40 milionów zł. Dotacji z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Wrocławski biznesmen chciał dostarczać usługi dla armii. Potrzebował w tym celu listów intencyjnych z poważanych instytucji. Misiewicz skontaktował go z generałem Ryszardem Parafianowiczem, ówczesnym rektorem Akademii Sztuki Wojskowej. Misiewicz załatwiał biznesmenowi kolejne spotkania z wpływowymi osobami. Nie robił tego za darmo. Jak donosi Gazeta Wyborcza, Misiewicz wystawiał faktury. Każda na 6 tysięcy złotych.

Misiewicz zapowiada pozwy

Bartłomiej Misiewicz wszystkiemu zaprzecza. Twierdzi, że nigdy nie pośredniczył odpłatnie w nawiązywaniu kontaktów z wysokimi rangą wojskowymi. Zapowiedział też złożenie do Prokuratora Generalnego zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Te miałoby polegać na wynoszeniu informacji przez kogoś , dotyczących ustaleń prokuratury.

źródło: gazeta.pl

zdjęcie: Bartłomiej Misiewicz/Facebook

Komentarze